Guagua i spółka

Bzdura! – skomentował Carlos kiedy wspomniałam mu o innym Dominikańczyku, który parę dni wcześniej mocno się zdziwił, że nie boimy się podróżować z Klarą po kraju lokalnymi środkami transportu i uraczył nas wiadomością, że jesteśmy szalone, bo przecież Dominikana ma najwyższy ze wszystkich krajów na Karaibach wskaźnik morderstw na turystach. To nieprawda, – wyjaśnił jeszcze – Portoryko ma najwyższy wskaźnik. Dominikana jest dopiero druga!

Guagua

Podróżowanie lokalnymi środkami transportu na Dominikanie to przygoda sama w sobie. Najlepsze jest to, że wszyscy traktują podróżujących bardzo przyjaźnie, bo w rzeczywistości tych wałęsających się po kraju na własną rękę nie ma zbyt wielu. Przyjaźnie jednak nie oznacza żadnych przywilejów. Kiedy w guagua na trasie z Boca Chica do Las Terrenas są tylko miejsca stojące to stoimy dwie i pół godziny.

Guagua

Guagua to takie magiczne busy, które zaginają przestrzeń. Jeśli producent zakłada, że zmieści się w nich przykładowo 20 osób, to w rzeczywistości wchodzi 40. Czy się stoi, czy się siedzi… ważne, że się jedzie. Na dłuższej trasie zawsze można przecież przycupnąć w przejściu albo na schodkach.

Autobus i guagua

Nie liczcie na drzemkę w guagua, chyba, że potraficie spać w środku imprezy (i nie mam tu na myśli zamroczenia alkoholowego). W busie jest zwyczajnie głośno. Dominikańczycy to naród lubiący żywe dyskusje. Hałaśliwy dość. Jeśli przykładowo bus ma spóźnienie, to ktoś to na pewno na cały głos skomentuje, a inni zaraz przyłączą się do rozmowy. Zupełnie obcy ludzie, których los na chwilę zetknął ze sobą na sąsiadujących miejscach, za chwilę znajdą milion tematów do omówienia.

Guagua

Ale nie dość, że gwar rozmów, wykrzykiwane komentarze, burzliwe dyskusje… Do tego wszystkiego mamy nieodłączną muzykę. Ona towarzyszy Dominikańczykom wszędzie. Także podczas podróży. Najczęściej z głośników dobiegają merengue lub bachata. I wcale nie gdzieś w tle, po cichu. Muzyka jest na full. Spróbujcie się chwilę wczuć w sytuację. Film jest kręcony komórką, więc mało wyraźnie, ale nieźle oddaje klimat guagua.

Instrukcja obsługi guagua jest banalna. Przede wszystkim trzeba wsiąść, najlepiej jak najszybciej, bo kierowcom zawsze, ale to zawsze się spieszy. Jeśli mamy plecak, błyskawicznie pomoże nam el cobrador, czyli konduktor. Bo guagua ma dwie osoby do obsługi: kierowcę, który odpowiedzialny jest za dowiezienie wszystkich tam, gdzie mają dojechać i konduktora, zajmującego się całą resztą. On pomaga wsiadać, pyta, gdzie chce się wysiąść i kontroluje, żeby zatrzymać się w odpowiednim miejscu, zbiera kasę i pilnuje, by jak najciaśniej upchać się na siedzeniach. A kiedy konduktor krzyknie i pokaże na nas palcem – wysiadamy.

Guagua

Jeśli jedziemy na dłuższych dystansach, gdzie musimy się przesiadać, najlepiej od razu powiedzieć el cobradorowi, gdzie chcemy dojechać. Wtedy on powie nam dokładnie, gdzie trzeba wysiąść, by złapać guagua do kolejnej miejscowości, do naszego celu. Bo na Dominikanie jest tak, że transport w różne miejsca docelowe odjeżdża z różnych punktów w mieście. Ciężko więc się w tym zorientować, ale el cobradorowi można zaufać pod tym względem. Aha, konduktorzy są nie tylko w guagua, ale też w zwykłych autobusach. I wtedy nawet miewają mundurki.

Autobus

Guagua jeżdżą w miastach i są wtedy tańszą alternatywą dla taksówek, albo pomiędzy miastami. Na niedługich trasach między miejscowościami można się też niedrogo przejechać na pace pick-upa. Jest to niesamowicie przyjemny sposób podróżowania. Wiatr we włosach (wicher wręcz, bo kierowcy nie jeżdżą szczególnie wolno), uśmiechnięci współpasażerowie, słońce… Z Klarą jedziemy w ten sposób z Las Terrenas aż do Nagua. Trzęsie, wieje, ale gdybym miała decydować jeszcze raz – zrobiłabym tak samo!

Pick-up

Znacie ten stary dowcip?
– Ile słoni wejdzie do malucha?
– Cztery, bo są cztery miejsca.
– A ile żyraf wejdzie do malucha?
– Żadna, bo w maluchu już siedzą słonie.

Teraz zamieńcie malucha na toyotę camry i możecie być pewni, że oprócz słoni, które już są w środku wejdą jeszcze cztery kolejne, dwie żyrafy, trzy nosorożce i hipopotam. Bo tutejsze taksówki (lokalne i międzymiastowe) to też zjawisko! Jedziemy taką pomiędzy Rio San Juan a Cabarete. Najczęściej na taksówkach jeżdżą właśnie stare toyoty, czyli auta standardowo pięcioosobowe. Możecie sobie wyobrazić nasze miny, gdy taksówka już naszym zdaniem przepełniona, w której siedzimy my dwie, kierowca i pięć osób z tyłu, zatrzymuje się. Kierowca wysiada, na jego miejsce wsiada ładne dziewczę. Zmiana kierowcy – myślę. Jasne. Wsiada ładne dziewczę, a za nią – kierowca. Na koniec jest tak: pięć osób z tyłu, na siedzeniu kierowcy – kierowca i pasażerka, na przednim siedzeniu pasażera – ja i Klara… jedzące obiad! Bo nie zdążyłyśmy przed odjazdem, a kierowca mówi, że mamy się nie krępować :)

Toyota camry

Mamy na Dominikanie też autobusy. Największa tutejsza firma świadcząca przewozy autokarowe między miastami to Caribe Tours. Przy większych odległościach opłaca się cenowo jechać autokarem bezpośrednio, niż transportem kombinowanym czyli guagua z przesiadkami. Tak, tak, jest klimatyzacja i nawet można jakieś mordobicie na małych podsufitowych telewizorkach obejrzeć.

Autobus

Z kolei w miastach niezłym pomysłem jest też jazda motorkiem, czyli tak zwanym motoconcho. Motocykle i skutery są bardzo popularnym środkiem transportu, w dodatku na nich też można zmieścić więcej osób, niż tylko kierowcę i pasażera. Rekord, jaki udaje się nam pobić to trzy osoby na motocyklu (kierowca, ja i Klara). Niby niewiele, ale w tym samym czasie kierowca naszego motorka prawą, wyprostowaną nogą pchał jeszcze drugi motor, który naszemu gospodarzowi Robowi akurat odmówił współpracy.

Motoconcho

Na koniec należy się jeszcze małe wyjaśnienie dla wszystkich przerażonych po przeczytaniu słów Carlosa, którzy nie mogli widzieć wyrazu jego twarzy, gdy je wypowiadał: to taki żarcik był.

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

14 komentarzy

  1. Pan Jan pisze:

    Co do motorków, widziałem jak na takim wynalazku jechało trzech gości, a ostatni z nich miał całe stoisko z telefonami komórkowymi na plecach (to było w okolicy La Romana).

    W pobliżu Higuey widziałem z kolei dwóch, ale mieli jeszcze ze sobą pralkę typu frania (wyporzyczalnia pralek to bardzo popularny biznes na Dominikanie). Chwilę później widziałem człowieka, który wiózł na motorku dwie butle gazowe (takie do kuchenki domowej).
    Oprócz tego motorek jako suszarka do włosów, motorek jako taksówka.
    Dominikańczycy używają motorka do wszystkiego!

    Co do szybkiej jazdy – nie zgadzam się. Szczególnie szybko to oni nie jeżdżą. Trąbią (nie agresywnie) i machają na siebie owszem, 7-8 osób w taksówce – norma, ale że szybko?

    Dodatkowo rekordy biją transporty robotników na plantację.
    Jedzie taka ciężarówka typu STAR, na pace czarno od ludu, a to wszystko najeżone maczetami :P

    • Ewa pisze:

      Motorek jako suszarka do włosów? W sensie siadasz z mokrym włosem na motorku i jeździsz, aż wyschnie, czy podkładasz głowę od ciepły prąd powietrza z rury wydechowej? :)

      Widziałam jeszcze w Jarabacoa transport wielkiego snopa siana na motorku.

      Może rzeczywiście nie jeżdżą szczególnie szybko, ale takie miałam wrażenie siedząc na pace pick-upa. Albo mi się taki kierowca trafił. A jak jeszcze zatrzymał się po drodze po piwo to już w ogóle zabawnie było! Guagua to zależy – pomiędzy Boca Chica a Sanchez na pięknej, prostej długiej drodze pomykaliśmy naprawdę sprawnie, dalej od Sanchez do Las Terrenas na drodze, której momentami było niewiele – to już zdecydowanie wolniej.

      Ale i tak trzęsie :)

  2. Pan Jan pisze:

    Z tą suszarką to było tak, że chłopak woził dziewczynę motorkiem, aż jej włosy wyschły :]

  3. Ajka pisze:

    rewelacja :))) I to jest kurcze fajnie. Zero stresu, zero napięcia, nie? Czy wypada czy nie wypada, czy mogę się rozpychać na swoim wielkim szerokim miejscu, czy mam miejsce na nogi czy nie mam, czy normy są zachowane czy też nie. Czy to czy żyjemy poprawnie jest w życiu najwazniejsze ?? Lepiej czasem zaszaleć;)

    • Ewa pisze:

      Pewnie, bardzo fajne to uczucie!

      Do tej pory się uśmiecham, jak wspomnę te 2,5 h w guagua, przesympatycznych Dominikanczyków i to, jak przemiły el cobrador poprosił kierowce o podjechanie dalej, za ostatni przystanek w Las Terrenas, żeby nas podrzucić prawie pod drzwi hoteliku :)

      • Aliissssss pisze:

        Zgadzam się z każdym zdaniem. Pierwszego dnia pobytu tylko obserwowaliśmy jak “działają” guagua, żeby zrobić rozeznanie i jak już następnego dnia wsiedliśmy (oczywiście gorąco zachęcani przez cobradorów), to już nie korzystaliśmy z żadnego innego transportu :) Uważam to za najfajniejsze przeżycie na Dominikanie. Jak nasze walizy już w drodze powrotnej na lotnisko zostały upchnięte przez cobradora w bagażniku, plecak położony na kokpicie przed kierowcą, a my upchnięci w busie (ok 16 czyli podczas najwyższego szczytu, kiedy guagua był przeładowany – co tylko powoduje większe rozbawienie wśród ludzi i więcej śmiechów), i kiedy zaczęliśmy dziękować za pomoc w przesiadce do kolejnego busika, to usłyszeliśmy tylko “Poznajcie nasz kraj. Taki oto jest on”! Aż mi się łezka zakręciła, że musimy już wracać.

  4. Ajka pisze:

    Sama nazwa guagua sprawia że mi lepiej :D

  5. Widmowy pisze:

    Spodobała mi się przedsiębiorczość taksówkarza. Cha… sobie fajnie wykoncypował by na niewieście posiedzieć (bo na niej siedział czy jak?). :-)

    • Ewa pisze:

      Nie, nie, nie, nic z tych rzeczy. On siedział obok niej. Patrząc od drzwi kierowcy był kierowca na 3/4 siedzenia, pasażerka na 1/4 siedzenia, a reszta pasażerki w okolicach hamulca ręcznego (tak, grzebał jej między nogami zmieniając biegi), Klara – moja koleżanka i ja na Klary kolanach bokiem do kierunku jazdy. Mogłam wystawić bez problemu głowę tyłem przez okno i tak nawet było wygodniej :)

      Te pięć osób z tyłu to ja nie wiem, jak się zmieściło, ale też jakoś weszli.

  6. Jacek pisze:

    Ja mam praktyczne pytanie ponieważ wybieram się do DR w styczniu: gdzie w guagua trzyma się plecaki? W bagażniku? Na kolanach? Czy w bankomaty w DR są bezpieczne? Czytałem że przy każdym siedzi strażnik.

    • Ewa pisze:

      Hejka, już odpowiadam – plecaki w guagua trzyma się tam, gdzie sie je uda upchnąć – czasem pod siedzeniem, czasem na kolanach, czasem w bagażniku a czasem na dachu :) Z bankomatów nie korzystałam więc nie wiem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!