Katarzyna i Krzysztof Świdrakowie: Ucho na świat

Tak to czasem bywa, że ktoś potrafi dość ciekawie opowiadać, ale z pisaniem sporo gorzej. Katarzyna i Krzysztof Świdrakowie są tego dobrym przykładem. Książkę pełną ich wywiadów ze znanymi osobami na temat dźwięków w podróży wygrałam w czasie ich pokazu (posłuchu? :) w warszawskiej restauracji Bezgraniczna. Spotkanie było fajnie poprowadzone, zakończone miłym doświadczeniem – wsłuchiwaniem się w dźwięki świata z zasłoniętymi oczami. Niestety dźwięki te nie do końca słyszalne są w książce, choć niektóre wywiady są naprawdę fajne!

Ucho na świat

W książce znajdziemy 16 wywiadów na temat dźwięków przywiezionych z podróży w różne części świata. Od razu mówię, że wszystkiego na raz przeczytać się nie da, bo po pewnym czasie trochę irytują te same stwierdzenia, jak na przykład taka oczywista oczywistość, że cisza dla większości ludzi jest krępująca. A to, jak ciekawy jest dany wywiad zależy też w dużej mierze od opowiadającego, w mniejszym stopniu zaś od prowadzących wywiad.

Jednak najbardziej właśnie na prowadzących muszę ponarzekać. Czytając książkę mam wrażenie, że rozmowy prowadzone są jakby sztucznie. Niektóre wtrącenia czy komentarze Katarzyny i Krzysztofa Świdraków sprawiają, że gdybym nie trzymała książki w ręku, zrobiłabym tzw. facepalm. Na przykład takie: Ufff. Nawet nas oblał zimny pot! kiedy Martyna Wojciechowska opowiada o kawale lodu, który oderwał się od lodowca. Jakoś mi to nie leży.

W dodatku rozmowy nie są prowadzone płynnie, a raczej chaotycznie, prowadzący skaczą z tematu na temat, potem do jakiegoś innego wracają i czasem można się pogubić. Nie podoba mi się też to, że momentami w wywiadzie jest za dużo przeprowadzających rozmowę, którzy mówią o sobie, zamiast zwracać uwagę na interlokutora.

Jeśli chodzi o same wywiady to nie ma sensu opowiadać o każdym, ale kilka rzeczy mnie zaskoczyło, zadziwiło lub rozczarowało. Rozczarowała mnie chyba najbardziej rozmowa z Martyną Wojciechowską. W międzyczasie zabrałam się za jedną z jej książek i naprawdę nie czyta się jej źle. Natomiast w wywiadzie na temat dźwięków Martyna jakoś mało przekonująco o nich opowiada i odnoszę wrażenie, że trzeba ją ciągnąć za język. Nie działa to na moją wyobraźnię zupełnie. Aha, i drobna uwaga – w hucie, gdzie pracuje wielki piec, nie ma przerw technicznych, w czasie których mogłoby być cicho, bo takiego pieca nie da się ot tak na chwilę wyłączyć. No, ale zakładam, że tego akurat Martyna Wojciechowska nie musi wiedzieć ;)

Już bardziej obrazowo opowiada Jasiek Mela. W jego słowach nawet niektóre dźwięki słychać. Z kolei Krzysztof Hołowczyc stwierdza, że słowa są za ubogie, żeby opowiedzieć, jak piękny jest wtedy ten dźwięk. Chodzi mu oczywiście o odgłos silnika, ale wydaje mi się, że dobrze podsumowują one w zasadzie całość tematu. Niektórych dźwięków po prostu nie da się opowiedzieć ani – z drugiej strony – wyobrazić, jeśli nigdy się ich nie słyszało.

Panu Jerzemu Stuhrowi chciałabym tylko powiedzieć, że Gibraltar nie jest najdalej na południe wysuniętym punktem Europy. Jeśli chodzi o Europę kontynentalną, jest to Tarifa w Hiszpanii (zresztą niedaleko Gibraltaru). Ale powiedzmy, że to jest jeszcze błąd mniejszego kalibru. Jestem natomiast w szoku, kiedy czytam, jak dziennikarze – podróżnicy Świdrakowie nazywają Stambuł stolicą Turcji. I to ze trzy razy pod rząd. Olaboga! O czym to świadczy?

Najprzyjemniej czytało mi się wywiad z Wojciechem Mannem. Podoba mi się jego sposób opowiadania, puenty, podsumowania. A jego opowieść o dźwiękowej podróży autem przez Stany Zjednoczone sprawia, że mam ochotę w każdej chwili kupić bilet i lecieć tam już teraz, natychmiast! Natomiast Mika Urbaniak opowiadająca o Nowym Jorku już tak na mnie nie działa, choć miasto to w sumie lubię. Ale czego można się spodziewać, jeśli wokalistka na Wall Street słyszy stukot kalkulatorów (w XXI wieku?). Leci schematem, a nie prawdziwymi wrażeniami i tyle.

Trochę zirytowała mnie Maria Pomianowska, która jednoznacznie wartościuje muzykę. Jedna muzyka jest dobra, inna jest bezwartościowa. Podejrzewam oczywiście, że dobra jest ta, której słucha ona. A ja się pytam, dlaczego muzyka popularna miałaby być bezwartościowa (szczególnie, gdy ludzie na niej kupę kasy zarabiają ;) skoro spełnia określoną rolę – daje ludziom rozrywkę. Wyedukowana osoba ma szansę świadomie wybrać spośród wielu gatunków muzyki ten, który jej najbardziej odpowiada – twierdzi Pomianowska. Bzdura. Nie jestem wyedukowana muzycznie i naprawdę potrafię świadomie powiedzieć, co mi się podoba, a co nie.

Fajnie się czyta wywiad z Markiem Niedźwiedzkim, który – podobnie jak wcześniej Marek Tomalik – rozbudził we mnie chęć odwiedzenia Australii. Chociaż tutaj bardziej niż dźwięki przekonały mnie opisu ludzi i ogólnie życia na tym kontynencie.

To, co mi się jeszcze podoba w książce, to małe wstawki na temat dźwięków w kulturze, historii i fizyce. Mnóstwo ciekawostek, mało znanych faktów i informacji okołodźwiękowych i instrumentalnych. Zawsze warto dowiedzieć się czegoś nowego!

Wywiady zilustrowane są niewielką ilością zdjęć. Niestety większość z nich to fotografie stockowe. Myślę, że dużo przyjemniej byłoby obejrzeć zdjęcia z archiwów osób, z którymi prowadzone są rozmowy.

Książka jest nierówna, ale tak jak wspomniałam na początku, wiele zależy od osoby opowiadającej. Myślę jednak, że dla niektórych wywiadów warto po nią sięgnąć – każdy na pewno znajdzie tam coś interesującego.

I na koniec jedna ciekawostka, którą dało się zauważyć po przeczytaniu kilku rozmów – osoby podróżujące po terenach wybitnie zimnych bardzo lubią dźwięk palnika kuchenki. Ciekawe czemu? :)

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

18 komentarzy

  1. Ajka pisze:

    Zacznę od reklamy ;) I od mojej relacji z owego spotkania na którym Ewa książkę wygrała :P http://polish-stories.blogspot.com/2011/04/02-bezgraniczna-i-ucho-na-swiat.html

    “Ucha na wiat” nie kupiłam (skoro Ty masz) ale sięgnęłam po “Świat w zasięgu nosa”. I się rozczarowałam tym o czym piszesz: te wstawki, które same w sobie są denerwujące a poza tym zazwyczaj urywają wątek, który bym chciała, żeby jeszcze rozwinąć. Bo czuję, że rozmówca miał jeszcze coś do dodania, ale mu przerwano metodą Moniki Olejnik. W pewnym momencie złapałam się na tym, że czyttam same odpowiedzi, bez pytań i wtrąceń (np. Mateusza Kusznierewicza – nie mogłąm znieść ich narracji, ale same wypowiedzi bardzo mi się podobały). W Twojej książce chętnie bym przeczytałą rozmowę z Jaśkiem Melą, każda rozmowa z tym chłopakiem wprawia mnie w dobry nastrój.

  2. Ajka pisze:

    A w kwestii Tursji i Stabułu przypomniały mi się opowieści o meczetach i MEZUINie ;) pamiętasz? ;)

  3. Krystyna pisze:

    Nie wiem czy chcący czy niechcący, ale wyszła Ci ostra recenzja…

    • Ewa pisze:

      Naprawdę taka ostra? Przecież napisałam o pozytywach, a sporo osób, z którymi przeprowadzane są wywiady ma naprawdę coś fajnego do powiedzenia, dlatego napisałam, że warto po książkę sięgnąć

  4. Ajka pisze:

    Ok, dobrze że mówisz, to zostawię, bo chciałam odstawić w Bezgranicznej do szafy z wymianą książek :-) Ale poczeka na Ciebie owa pozycja z krową :-)

    • Ewa pisze:

      A to zawsze możesz wymienić, a ja ją później odmienię znowu :D

      Kulki mi się przypomniały. A ja już mam powyżej uszu tego hotelowego jedzenia. Nie żeby było złe, ale po półtora miesiąca kulki w sumie bym zjadła… Albo żebym chociaż kuchnię miała, jak w Algarve, a tu tylko lodówka :)

  5. Ajka_k pisze:

    Jadłam kulki, teraz mają menu USA i takie brownie że myślałam, że umrę ze szczęścia :) Olga mówi że jest szansa że będzie na stałe w menu :D

  6. Ajka_k pisze:

    Ja bym za długo nie pojechała na hotelowym mam zwykle dosyć po 4 dniach..

    • Ewa pisze:

      Też mam dość. Kurczak zawsze smakuje tak samo, a z sałatek żadna nie doprawiona. Naprawdę oddałabym pół królestwa za kuchnię :D

  7. Ajka_k pisze:

    nawet bys sie nauczyla gotowac z tej okazji?:P

  8. Ajka_k pisze:

    Ps. skąd wzięłaś w Bułgarii trąbkę? :D

    • Ewa pisze:

      Coś tam umiem ugotować. Jajecznicę zrobię. Omleta. Jajko na twardo tylko raz eksplodowałam podczas gotowania :) Sałatki jakieś mi czasem też wychodzą :)

      Trąbkę pożyczyłam od naszego animatora :D

  9. Ajka_k pisze:

    Chętnie bym Ci coś ugotowała gdyby nie fakt, że mam lekko nie po drodze…

  10. Ajka_k pisze:

    Przy tym jak działa poczta to mogę Ci wysłac sardynki w puszce to może się nie zepsują :P

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!