Kurczak zamiast karpia – Boże Narodzenie z dala od domu

Zamiast choinki są przystrojone lampkami palmy. Zamiast karpia – tuńczyk, łosoś a nawet kurczak. Zamiast kolęd – piosenki z radia. Zamiast śniegu – mięciutki piasek pod stopami na plaży. Zamiast rodziny – znajomi. To będą moje trzecie w życiu święta z daleka od domu.

Boże Narodzenie

Rok 2010. Urlop po pierwszym sezonie w nowej pracy i bajecznie tanie bilety na Dominikanę to okazja, którą ciężko przepuścić. Do tego Klara, dobra kumpela, chce lecieć ze mną. Termin – druga połowa grudnia. Zastanawiam się, jak to będzie bez rodziny, nieśmiało tłumaczę się rodzicom. Chyba rozumieją, ale wiadomo, że będziemy tęsknić. Będzie dziwnie. Inaczej. Omija mnie przedświąteczna gorączka, zimowe piosenki w centrach handlowych i polowanie na prezenty. W podróży nie czuję bożonarodzeniowej atmosfery, trochę jakby przed nią uciekamy. Dopada nas dopiero w Santo Domingo, gdzie spędzamy wigilię… w gronie couchsurferów akurat przebywających w stolicy Dominikany. W Hard Rock Cafe! O Bożym Narodzeniu przypomina wielka choinka na głównym placu Santo Domingo i telefoniczna rozmowa z rodzicami.

Santo Domingo

Rok 2012. Radości nie ma końca, bo dostaje na sezon zimowy pracę w Kenii. Marzyłam o tym od jakiegoś czasu. Wyjeżdżając do Mombasy na początku listopada nie myślę w ogóle o zbliżającym się Bożym Narodzeniu. Zaczynają mi o nim dopiero przypominać pojawiające się w hotelach świąteczne dekoracje, pasujące tu czasem jak pięść do nosa. Styropianowy bałwan pod dachem z liści palmowych. Święty Mikołaj na wielbłądzie. Mohammed, praktykujący muzułmanin, w mikołajowej czapce i czerwonym płaszczu. Girlandy i bombki. I tylko radio nie gra bożonarodzeniowych hitów. Wigilię spędzamy zupełnie nie tradycyjnie w gronie znajomych z pracy – ja, jeszcze jedna Polka, Węgierka i Belg. Idziemy do świetnej restauracji na kolację. Zamiast karpia na talerzu ląduje pierś kurczaka w jakimś bajecznym sosie. Potem z ciekawości jedziemy zobaczyć kenijską pasterkę. Niestety nie orientujemy się wcześniej i myśląc, że będzie o północy – trafiamy na samą końcówkę. Są śpiewy i tańce, a kościół bardziej przypomina dyskotekę. Życzenia z rodziną składamy sobie przez telefon.

Święta w Kenii

Rok 2014. Teraz pracuję na Lanzarote. Atmosfery świąt nadal nie czuję, mimo wszechobecnych światełek, choinek w holach hotelowych i losowania osób z pracy, którym mamy kupić prezenty na świąteczną kolację firmową. Chciałam sobie nawet sprawić jakąś malutką choineczkę, ale nie mam czasu wybrać się do sklepu z chińskimi bibelotami. Wigilia ma być w polskim gronie znajomych. Mam przyszykować sałatkę z tuńczyka i przynieść wino. Z rodziną jestem umówiona na telefon.

Rok 198-któryś. Moje pierwsze bożonarodzeniowe wspomnienie. Wczesny wieczór, za oknem samochodu niby ciemno, ale jasna poświata bije od kołdry śniegu. Pokrywa on grubą warstwa pola dookoła. Samochód powoli jedzie polną droga w kierunku migoczącego w oddali gospodarstwa dziadków. Stoję pomiędzy fotelami, bo kto wtedy myślał o fotelikach dla dzieci. Nagle tuż przed maską samochodu, oświetlony reflektorami, przebiega zając i kica gdzieś dalej w kierunku następnego pola. Wigilię mamy przy niewielkim stole. Są rodzice, babcia i dziadek, ciocia i wujek oraz dwaj starsi ode mnie bracia cioteczni. Sąsiad (chyba?) przebrany za Mikołaja. Szczerze mówiąc nie pamiętam żadnej traumy z dzieciństwa związanej z dowiedzeniem się, że Mikołaj nie istnieje. Choinka, prezenty. Potem ktoś z dorosłych zbiera talerze i podnosi obrus, pod którym leży sianko wymieszane z drobnymi pieniędzmi. Zbieramy je razem z braćmi. To wszystko to chyba moje najfajniejsze bożonarodzeniowe wspomnienie.

Potem jest już inaczej. Jakoś mniej magicznie. Często na święta nie ma śniegu. Dziadkowie przeprowadzają się ze wsi do miasta. Rośniemy, więc dorośli nie zawracają sobie głowy Mikołajem do czasu, aż ktoś wpadnie na śmieszny pomysł, by założyć babciny czerwony szlafrok, czerwoną czapkę, w rękę wziąć kij od mopa i udawać Mikołaja tak zupełnie dla jaj. Śmiejemy się do rozpuku, ale to jednak nie to samo. Powoli wigilia staje się kolejną kolacją w gronie rodzinnym, tyle że postną i z opłatkiem. To chyba trochę ułatwia spędzanie Bożego Narodzenia poza domem.

Spędzając Święta poza domem za każdym razem mam za to nadzieje poznać trochę lokalnych bożonarodzeniowych tradycji. Niestety, póki co, z marnym skutkiem. Na Dominikanie miejscowi couchsurferzy nie są zbyt chętni, by na Święta zapraszać do siebie podróżników, więc się nie narzucamy. Dopiero po kolacji, późnym wieczorem, do naszego pokoju hotelowego wpada Carlos przynosząc trochę tradycyjnych dominikańskich przysmaków, między innymi coś w stylu pierogów z kurczakiem. W Kenii też nie dzieje się nic specjalnego. Nie ma tam tradycji wigilii, może tylko bożonarodzeniowy obiad jest bardziej wystawny czy uroczysty. I oczywiście trzeba iść do kościoła.

A na Lanzarote? Trochę o lokalnych tradycjach dowiaduję się od miejscowej przewodniczki. Kolacja wigilijna owszem, jest – ale nie postna i zaczyna się tak około 22:00 w nocy! Nie rosną tu świerki więc jeśli ktoś nie ma majątku by sprowadzić żywe drzewko z Europy to albo kupuje plastikowe, albo przystraja lampkami i bombkami to, co akurat jest pod ręką – palmy, opuncje czy kwiaty agawy. Te ostatnie kształtem przypominają nawet trochę choinkę. Zgodnie ze zwyczajem prezenty dzieciom daje się na 6 stycznia, bo wtedy trzej królowie przynieśli podarki dzieciątku Jezus. Oczywiście postępująca globalizacja sprawia, że i na Boże Narodzenie miejscowe dzieciaki dostają jakieś małe podarki. Coś przecież ten gruby pan w czerwonym kubraczku i śmiesznej czapce musi przynosić!

Świąteczna palma

Czego będzie mi brakować w te Święta? Bliskich – to najważniejsze. Śniegu może trochę – lubię go tylko wtedy, kiedy jest świeży, puchaty i przykrywa ładną białą kołderką całą okolicę, ale kiedy topi się i tworzy brudną ciapaję – nie znoszę. I klusek z makiem! Tak, tak – bo to wcale nie karp jest moją ulubiona potrawą wigilijną.

Wyobrażacie sobie Boże Narodzenie z dala od domu? A może już takie przeżyliście? Czego najbardziej brakowało, a co było w takich Świętach przyjemnego?

Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt spędzonych w taki sposób i z tymi ludźmi, z jakimi sobie wymarzycie. Dużo radości, miłości i wszystkiego dobrego. Feliz Navidad!

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

33 komentarze

  1. Anonim pisze:

    U mnie już wszystko :)

  2. Evi Ta pisze:

    Feliz Navidad y un prospero año nuevo :)

  3. Anonim pisze:

    U mnie już prawie wszystko ogarnięte :-)

  4. Mój tata jeździł kiedyś do pracy do Francji i zdarzyło mu się spędzić tam Boże Narodzenie raz czy dwa. Opowiadał potem, że Wigilia była tam normalnym dniem pracy, nikt nikogo nie zwalniał wcześniej do domu i nie spędzało się tego dnia szczególnie uroczyście. Dopiero Boże Narodzenie było świąteczne. Był wówczas gościem u znajomych Polaków oraz we francuskiej rodzinie. Wymieniali się upominkami i tu już było praktycznie jak w Polsce. W Warszawie w tym roku wcale nie ma świątecznego nastroju, no może tylko świątecznie wyglądają ulice, ale poza tym od dwóch dni leje deszcz i wieje tak silny wiatr, że wyrywa parasole. Życzę Ci mimo wszystko radosnych Świąt, choć z dala od domu, i na pewno pogodniejszych niż u nas!

    • Ewa pisze:

      Dziękuję! Tutaj na Lanzarote również świętuje się bardziej 25.12. W nocy z 24 na 25 jest uroczysta pasterka. Podobnie było w Kenii – wigilia była normalnym dniem pracującym. Jak się pytałam o kolacje wigilijną to miejscowi patrzyli na mnie ze zdziwieniem :)

      • Co kraj to obyczaj i ja bardzo lubię tę różnorodność kulturową nawet tak jak w tym przypadku w obrębie jednych świąt katolickich. Ciekawe jak nasza wystawna Wieczerza Wigilijna byłaby postrzegana oczami cudzoziemców – być może jako totalna egzotyka jak dla nas bombki na palmach.

  5. Made in China pisze:

    Ostatnie moje święta w Polsce to 2008. Późnie już tylko Azja: 2 lata(2010, 2011) w Chinach i kolejne 2 w Tajlandii(2012, 2013), już z rodziną. W tym roku ponownie Chiny i święta bez świąt, ale dbije sobie pod koniec stycznia w Tajlandii, z rodzną. Coś za coś…
    Wesołych wszystkim, nieważne gdzie i z kim;)
    pzdr

  6. ComeAnn pisze:

    Przyznam, że jeszcze nigdy nie złożyło się, żebym spędzała Święta poza domem. I przyznam też, że choć, tak jak Ty, najbardziej bym tęskniła za bliskimi, to trochę mnie kusi – szczególnie Święta w jakiejś zupełnie egzotycznej i gorącej aurze!

    PS Śniegu nie ma, jest tylko ulewny deszcz i wichury jakieś paskudne, więc pod tym względem nie ma czego żłować!
    Feliz Navidad! :) Wesołych Świąt!

    • Ewa pisze:

      Oj jak ja nie lubię takiej pogody! No, na pewno bardziej bym żałowala, jakby w Polsce leżał piękny śnieg. Ale śnieg to chyba w ostatnich latach częściej na Wielkanoc był niż na Boże Narodzenie :)

  7. Tak, nie, nie:) życzę mimo wszystko świątecznego humoru i radości!

  8. Zgodzę się, że nieważne gdzie, ale ważne z kim. W zeszłym roku ugościłam znajomych na Wigilii w naszym wynajmowanym, studenckim mieszkaniu. Były makiełki z makiem, improwizowana kutia, pstrąg. Przygotowania prawie jak w Polsce, choć oczywiście bardzo brakuje rodziny. Zdziwiłam się, że zniosłam święta aż tak dobrze :) Niestety ponieważ w Turcji nie mamy oczywiście wolnego na święta – w tym roku mój partner pracuje, i to na popołudniowo – wieczorną zmianę, a większość znajomych przygotowuje się do egzaminów. Chyba tylko Kevin sam w Domu, puszczony z YouTube, może mnie uratować ;)
    Z miłych akcentów: w Stambule jest nawet pasterka i jasełka po polsku, więc obiecałam sobie, że jak będzie mi źle, to wsiądę w pociąg i pojadę śpiewać kolędy ;)
    Wesołych Świąt!

  9. Jeszcze nie było takiego momentu, żebym święta spędzał domem. Ale wiem, że kiedyś tak będzie – nawet jeżeli okazjonalnie, raz. Ale wiem, że prędzej czy później tak będzie. Święta nie mają dla mnie charakteru religijnego a raczej są tradycją. Z pewnością brakowałoby mi trochę tej całej otoczki i bliskich mi osób. Ale nie ukrywam, że z chęcią ( w tym właśnie czasie) zwiedzałbym a choćby przytoczoną Dominikanę. W tym roku za bardzo nie czuję świąt, bo i pogoda nie sprzyja. Piszesz o tym, że brakuje Ci śniegu itp. ale w Polsce niestety nawet trochę go nie ma. Jest plusowa temperatura i mokro, deszczowo. Wesołych Świąt.

    • Ewa pisze:

      Dla mnie święta tez nie są religijne, a właśnie tradycyjne. Miło jest kultywować jakieś określone zwyczaje. A śniegu – no cóż, w czasie świąt w Polsce też mi go brakowało. Jakoś tak się mocno kojarzy z Bożym Narodzeniem :) Wesołych!

  10. Moje święta w 2008 roku w Chinach, wspominam dosyć średnio. Pozostała mi ta typowa polska tęsknota za zimnym Krakowem, za śniegiem, za smakami Wigilii. Za to święta w 2009 roku w USA były całkiem całkiem – polska rodzina, wigilia w polskim kościele, wiadomo, polonijnie! :)

  11. Izabela pisze:

    Ewa, się nie martw, w Polsce też śniegu nie ma. Nawet w Bieszczadach popadał trochę wczoraj, ale już stopniał.
    Poza tym palmy w bożonarodzeniowych bombkach też całkiem nieźle muszą się prezentować ;) A i Trzej Królowie na wielbłądach jeździli, więc Twoje wyjazdowe święta może i bliżej są tradycji?
    Najlepiej byłoby je spędzić w Jerozolimie… ech :)

  12. Zuzanna pisze:

    Ja po trzech latach na fuercie popłakałam się dzisiaj ze szczęścia jak zobaczyłam choinkę kupiona przez męża :-)

  13. Jasiek94 pisze:

    Kurcze nie potrafił bym spędzić świąt z dala od rodziny i w innym kraju. Jednak człowiek się przyzwyczaja do swojej kultury. święta jak dla mnie bez karpia to nie święta. Wesołych świąt i pozdrawiam.

  14. Adam pisze:

    Najlepszego ogólnie :) nie tylko z okazji Świąt i serdecznie pozdrowienia z Gdyni :)

  15. ja akurat nigdy nie spędzałam świąt Bożego Narodzenia poza Polską… chociaż w przyszłym roku chyba będzie mój pierwszy raz, biorąc pod uwagę planowaną podróż dookoła świata. Myślę, że kiedyś jeszcze byłabym skłonna wyjechać gdzieś w okresie świątecznym, ale z wiekiem przyszła chęć na spędzanie tych chwil z najbliższymi. Pozdrawiam ciepło i życzę wesołych świąt prosto z deszczowej Warszawy!

  16. Ewa pisze:

    Adam, dziękuję! I wszystkiego naj tez z okazji imienin :)

  17. Beata pisze:

    W zeszłym roku byliśmy dwa tygodnie na Lanzarote właśnie w okresie świątecznym. Spędziliśmy tam Święta Bożego Narodzenia i Sylwestra. Powiem Ci, że miałam straszne opory żeby zostawić rodziców i dlatego w tym roku zostaliśmy w domu, ale bardzo mi się tam podobało i mimo braku świątecznej atmosfery były to nasze niezapomniane święta:) W Wigilię kąpaliśmy się w basenie, i nad oceanem jedliśmy pizzę. W hotelu była świąteczna kolacja z indykiem. Było inaczej, ale wspominamy to jako cudowną przygodę:) WESOŁYCH ŚWIĄT!:)))

    • Ewa pisze:

      Wiadomo, urlop i wypoczynek – fajna sprawa też na Święta. Kiedyś wyjechałam z rodziną na święta wielkanocne. Też było super, choć z dala od domu, ale z bliskimi :) Wesołych!

  18. Ewa pisze:

    Jedne święta poza domem przeżyłam i na razie mi starczy ;) Byłam zupełnie sama i to jednak było trudne. I jakoś zupełnie nie czuję klimatu traktowania Bożego Narodzenia jako okazji urlopowej – nie moja bajka ;)

    • Ewa pisze:

      Ja będąc z dala od domu i bliskich nie czuję w ogóle klimatu Bożego Narodzenia (mimo wszechobecnych dekoracji itp), więc to chyba jednak ludzie, a nie choinki i prezenty tworzą ten klimat :)

  19. Święta bez bliskich co? Nie zdarzyło mi się jeszcze. I póki co nie wyobrażam sobie takiej opcji, chociaż u mnie święta to takie trochę nie święta. Mama, tato, siostra, babcia i ja. Kilka potraw, bo nie ma sensu robić 12, jakieś drobne upominki. A tak? Kolacja jak wiele innych, na które przyjeżdżam do domu, nie czuć jakoś specjalnie tego wszystkiego, poza tym, że kącie stoi choinka. Męczy mnie to trochę, bo jednak traktuję ten dzień jak coś “większego”. Może faktycznie przydałaby się zmiana otoczenia…

    • Ewa pisze:

      Właśnie, chyba z czasem, jak doroślejemy, przestajemy dostrzegać tę “magię świąt”. U nas też kolacja w tym samym składzie, co inne rodzinne uroczystości. Ale składamy sobie życzenia, jest jakoś bardziej odświętnie. Szkoda, że nie ma u nas tradycji rodzinnego kolędowania…

  20. Magda Kajzer pisze:

    Sama nie miała okazji, a może i odwagi na takie święta poza domem. W tym aspekcie jestem straszną tradycjonalistką. Aczkolwiek ostatnio nadchodzą mnie rożne pomysły, żeby spędzić święta inaczej niż zawsze. Dlatego też napisałam artykuł o Wyspie Bożego narodzenia (http://bezpieczna-podroz.pl/upalne-boze-narodzenie/). Wigilia i całe święta w takim miejscu to by było coś! Przeżyłabym nawet brak choinki, karpia, za którym nie przepadam. A kolędy można śpiewać wszędzie! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!