Poprzez białe drogi, z mrozem za pan brat, pędzi skuter śnieżny…

W prawie całkowitej ciemności uginające się pod ciężarem śniegu drzewa przypominają jakieś zgarbione postaci, trolle może czy krasnoludy. Oświetlane snopem światła przejeżdżających pomiędzy nimi skuterów śnieżnych wyglądają, jakby się poruszały. To wyłaniają się z cienia, to znowu się w nim kryją. Kiedy po chwili jazdy nabieram już dość pewności, by nie tylko wpatrywać się w ślady jadącego przede mną pojazdu, ale rozejrzeć się dookoła, nocny zimowy krajobraz urzeka mnie niezmiernie.

Skuter śnieżny

Rezerwując wycieczkę skuterami śnieżnymi mam trochę wątpliwości. Przypominają mi quady, których nie lubię, więc zastanawiam się, czy to w ogóle rozrywka dla mnie. Ale raz się żyje, myślę sobie, a jak nie spróbuję, to nie będę wiedziała, czy to fajna zabawa, czy nie. Żeby było ciekawiej, wybieram się na nocną przejażdżkę z szansą na to, że zobaczymy zorzę. Prognoza pogody jest świetna, ma być zimno i bezchmurnie, ale prognoza zorzy jest taka sobie. No cóż, może będę miała szczęście.

Zimowy krajobraz

Spotykamy się o wpół do dziewiętnastej. Nad Rovaniemi dawno już zapadł zmrok, słonce zaszło po piętnastej. Powietrze szczypie od mrozu. Jest nas dziewięć osób. Każdy dostaje specjalny zimowy kombinezon, który trzeba założyć na własne ubrania, do tego wełniane skarpety, buty, kominiarkę i kask. Tak wyposażeni ruszamy na miejsce, gdzie nasz przewodnik Tom pokazuje nam, jak prowadzi się skuter śnieżny. W końcu ruszamy! Na początku jadę niepewnie, koncentrując się na tym, by nie spaść ani nie wjechać w zadek skuterowi przede mną. Przejeżdżamy przez szeroką, zamarzniętą rzekę, na powierzchni której widać sporo śladów po innych skuterach. Tu jest łatwo, bo droga prosta i nie ma wybojów.

Wesoło robi się, gdy wjeżdżamy w las! Skutery mkną między drzewami z cichym szumem silnika. Być może warczy on głośniej, ale kask mocno wycisza dźwięki. Tutaj muszę bardziej uważać, szczególnie na górkach i zakrętach, bo dopiero zaczynam wyczuwać mój pojazd. Staram się prowadzić płynnie, ale nie zawsze mi to wychodzi. Przyspieszamy coraz bardziej, a ja nabieram coraz większej pewności. W końcu czuję się na tyle komfortowo, że zamiast skupiać się na samej jeździe, zaczynam rozglądać się dookoła i podziwiać nocny, zimowy krajobraz.

Las nocą jest po prostu piękny! Nie widać wiele, jedynie to, co oświetlają światła naszych skuterów. Resztę dopowiada wyobraźnia. Uprzedzona przez Toma wyczekuję, aż spomiędzy drzew wyskoczy renifer, albo chociaż wiewiórka. Niestety nic takiego się nie dzieje. Skutery zwinnie prześlizgują się po zaśnieżonej ziemi, a ja czuję coraz większą radość z jazdy!

Skutery śnieżne

W końcu ponownie wyjeżdżamy z lasu na zamarzniętą taflę rzeki i zatrzymujemy się na nocny piknik. Podczas gdy Tom rozpala ognisko, ja rozstawiam statyw, by sfotografować przecudne, bezchmurne niebo pełne migoczących gwiazd. Uprzedzeni o nie najlepszych prognozach na zorzę wcale nie spodziewamy się jej zobaczyć, ale utrwalić na zdjęciach chociaż ten piękny, nocny krajobraz. Nastawiam długi czas naświetlania i robię kilka fotografii, a potem wracam do ogniska, by się ogrzać, bo boleśnie kostnieją mi palce u stóp. Przeglądam też zdjęcia, zauważając na nich zielonkawą poświatę.

Zorza polarna

Tomowi udaje się wreszcie rozpalić ognisko, co w dwudziestostopniowym mrozie nie jest takie łatwe, kiedy drewno okazuje się nie być dość wysuszone. Na palenisku stawia blaszany czajnik z wodą, a na patyki nabija dla każdego po kiełbasce. Czas oczekiwania na gorącą herbatę umila nam opowieściami o tym, jak przeżyć na takim zimnie. W końcu niedawno skończył służbę w wojsku, w siłach specjalnych, gdzie jednym z ćwiczeń było wskakiwanie do przerębla w pełnym umundurowaniu po to, by się z niego wydostać i uratować od wyziębienia. Czując ból w rozmarzających palcach u stóp, nawet nie chcę sobie wyobrażać wskakiwania do lodowatej wody. Brr…

Kiedy ktoś wspomina o zorzy, wyciągam aparat, by spytać się, czy to możliwe, że choć my jej nie widzimy, to aparat ją rejestruje. Pokazuję Tomowi zdjęcie zielonkawej poświaty nad koronami drzew. Tom potwierdza, że to właśnie jest zorza polarna, niewidoczna gołym okiem, ale dostrzegalna przez aparat. Super! W tym momencie każdy z uczestników wycieczki prosi mnie o zrobienie pamiątkowego zdjęcia na tle aurory. Okazuje się, że mój aparat jest jedynym, który jeszcze działa na tym zimnie.

Zorza polarna

Wracam więc do miejsca, gdzie stoi rozstawiony statyw, ustawiam aparat i fotografuję każdego uczestnika wycieczki. Robimy sobie też zdjęcie grupowe z Tomem, a potem robię jeszcze kilka zdjęć sama sobie – przy czasie naświetlania trzydzieści sekund mogę spokojnie nacisnąć spust migawki, wbiec w kadr, ustawić się nieruchomo i wszystko wychodzi nieźle. Po sesji zdjęciowej wracamy do ogniska, gdzie Tom kończy przygotowywanie herbaty. Na takim mrozie napój stygnie dość szybko, ale i tak napicie się ciepłej, rozgrzewającej od środka herbaty to sama przyjemność. Przegryzamy też pyszne, ciepłe kiełbaski z ogniska i przychodzi czas, by wracać do domu.

Droga powrotna jest o wiele krótsza i prowadzi już tylko korytem zamarzniętej rzeki. Tutaj można trochę popuścić wodze fantazji, przyspieszyć, pojeździć slalomem. Jazda skuterem śnieżnym sprawia mi mnóstwo frajdy i aż żałuję, że trzy godziny wycieczki mijają jak w okamgnieniu…

Jeśli wybieracie się do Rovaniemi, zajrzyjcie też do wpisu, gdzie zebrane są ważne i przydatne informacje praktyczne, między innymi o tym, gdzie zarezerwowałam wycieczkę skuterami śnieżnymi i ile taka przyjemność kosztuje.

Mieliście okazję jeździć skuterem śnieżnym? Lubicie w czasie wyjazdów nie tylko zwiedzać, ale tez w jakiś inny, aktywny sposób spędzać czas?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

37 komentarzy

  1. Kornelia S-p pisze:

    Jak ty tam nie zamarzłaś? Te zimowe ubranka naprawdę chronia przed mrozem?

  2. Ola pisze:

    Cudowne, ale się napaliłam :-)) Chyba wiem gdzie spędzę początek grudnia w przyszłym roku :-)) Trochę mnie martwi ten mróz i działanie aparatu, no ale co zobacze i przeżyję to moje :-)

    • Ewa pisze:

      Mój duży Canon (Eos 60D) wytrzymał bez problemu, zrobił ze 30 zdjęć z czasem naświetlania 30 sekund i nic mu nie było (więcej nie robiłam, ale wskaźnik baterii nie pokazywał nawet, żeby coś spadło – tego dnia naładowałam ją do pełna, a na wszelki wypadek miałam drugi akumulatorek na zmianę). Z kolei mały Canon (Powershot 30d) padł po trzech zdjęciach kiedy chciałam nakręcić filmik z jazdy. Dwóch innych uczestników miało GoPro, które padły im niemalże od razu :)

  3. Ollie pisze:

    Ajajaj! Planowałam dwa lata temu i teraz mi przypomniałaś jak bardzo żałuję, że nie wyszło. Przesuwam na liście w górę :)

  4. Agnieszka pisze:

    Hit dla mnie ta historia z zorzą i aparatem. Tom nie wyjaśnił na jakiej zasadzie to możliwe? Albo może sama mając lepszą ode mnie wiedzę fotograficzną to wiesz?

    • Ewa pisze:

      No więc dowiedziałam się, że to wiedza biologiczna jest potrzebna, a nie fotograficzna :) Chodzi o budowę ludzkiego oka. Są w nim dwa rodzaje receptorów – pręciki (odpowiadają za postrzeganie kształtów) i czopki (odpowiadają za widzenie kolorów). W nocy, jak jest ciemno, odbieramy świat przede wszystkim pręcikami, w związku z tym nie dostrzegamy zielonej poświaty, którą rejestruje matryca aparatu przy dłuższym naświetlaniu. Bo ten kolor tam jest, tylko my go nie widzimy w tym przypadku. W ogóle podobno zawsze zorza polarna widziana na żywo jest mniej intensywna niż to, co widać na zdjęciach :) cóż, mam nadzieję, że uda mi się to w styczniu sprawdzić na własnych oczach :)

  5. Kinga pisze:

    oo takich zdjęć się u Ciebie nie spodziewałam! :D piękne są!
    a co do zorzy to niestety sama jeszcze nie widziałam, ale czytałam że te magiczne foty to jest efekt długiego czasu naświetlania. ;-) co i tak mnie nie zniechęca. :D

  6. Faktycznie tak te gwiazdy było widać? Powiedz prawdę :) Bo niebo obłedne!

  7. Wygląda n prawdę… mroźnie :) Absolutnie zazdroszczę tej przygody. I do tego jeszcze te zjawiskowe ujęcia. Podejrzewam, że każdy z nas, podróżujących, marzy gdzieś w skrytości serca o zobaczeniu zorzy :)

  8. Mam to w planach na wczesną wiosnę w szwedzkiej części Laponii, zobaczymy, co z tego wyjdzie :D

  9. Mateusz pisze:

    Super klimat. Uwielbiam taką… biel!

  10. Dotee pisze:

    Ależ kosmiczne zdjęcia, aż mnie ciarki przeszły. Super!

  11. Po tym poście widzę, że gdy następnym razem zobaczę skutery śnieżne to nie będę miała wyboru! Mam tylko nadzieję, że mi odwagi starczy ;)

  12. Baba Jedna pisze:

    Ależ bajecznie :)

  13. Wow – przepiękne zdjęcia!! Można pozazdrościć :D

  14. Marta pisze:

    bajkowo :) marzy mi się taka podróż!

  15. Jay Kopp pisze:

    łeee no ! Co prawda widziałem Zorze na Islandii, ale w lecie i bez pikniku i kiełbaski na kiju ! Trzeba to zmienić

  16. Kamil pisze:

    Cudowne fotografie!

  17. HouseOfInk pisze:

    Ależ to niesamowicie wygląda!

  18. I Love Lean pisze:

    Wow! Piękne zdjęcia! Cudowna przygoda. Fajnie byłoby zobaczyć takie cuda na własne oczy;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!