Przede wszystkim napełnić żołądek

Potrawy próbowane w Kenii niezbyt często wywołują mój zachwyt. Mięso łykowate, warzywa rozgotowane, dodatki niedoprawione albo przeciwnie – za ostre. Ale nigdy nie narzekam. Ludzie tutaj też nie narzekają. Więcej – danie z usmażonego kurczaka z wolnego wybiegu, na którym mięsa tyle, co kot napłakał, to dla niektórych najsłodszy posiłek miesiąca. Odnoszę wrażenie, że nie eksperymentuje się tutaj ze składnikami, a przyprawy mają tylko sprawić, by potrawa była pikantna. Prezentacja to już w ogóle sprawa trzeciorzędna. Jedzenie ma przede wszystkim napełnić żołądek. Tym tłumaczę sobie prostotę tradycyjnych dań, których dane jest mi spróbować w Kenii.

Kurczak ingokho

Podstawą wyżywienia jest ugali – biała lub kremowożółta papka z mąki kukurydzianej, która zupełnie pozbawiona jest smaku. Nawet się jej nie soli. A mimo to Kenijczycy uwielbiają ugali.
– A co jest podstawą wyżywienia w Polsce? – pytają mnie czasami.
– Nie wiem… ziemniaki? Chleb? – naprawdę trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Bo chyba nie ma nic takiego w jadłospisie Polaków, co odpowiadałoby ugali w Kenii. Nie służy tu ono jako dodatek do posiłku (tak jak na przykład ziemniaki u nas), lecz jako jego podstawa, a dodatkiem do niej bywają warzywa lub czasem mięso. Zdarza się też, że zjada się je samo, bez dodatków. Jedno jest pewne, papka doskonale zapełnia żołądek.

Ugali

Obok ugali na talerzach pojawiają się gotowane warzywa, często liście szpinaku czy jarmużu. Od czasu do czasu można je też podsmażyć z dodatkiem cebulki czy czosnku. Na stole pojawia się zielona papka podobna do szpinakowego koszmarku z dawnych przedszkoli: mchicha (ze szpinaku) lub sukuma wiki (z jarmużu i podobnych). Ta druga potrawa ma dość znaczącą nazwę, którą bardzo luźno można przetłumaczyć na polski jako rozciągnąć tydzień. Chodzi o to, że tanie i powszechnie dostępne przez cały rok liście pozwalają przetrwać tydzień na jednej potrawie. To wiele mówi…

Sukuma wiki

Dość popularne bardziej w głębi kraju jest irio, które także doskonale zapełnia żołądek. To swojego rodzaju puree ziemniaczane z dodatkiem poszatkowanych liści szpinaku i ziarnami groszku, soczewicy czy kukurydzy. Co ciekawe, w Kenii popularna jest biała odmiana kukurydzy, moim zdaniem nieco twardsza i o mniej wyrazistym smaku. Znajomy opowiada mi, że to efekt plotki jaka rozniosła się, kiedy w ramach pomocy międzynarodowej przysłano ze Stanów do Kenii ziarna żółtej kukurydzy. Ludzie ubzdurali sobie, że w Ameryce karmi się nimi zwierzęta, więc nie będą ich jeść i cały transport się zmarnował. Prawda to czy nie, żółtą kukurydzę można tu spotkać, na przykład w formie grillowanych przy drodze kolb, ale często występuje tez biała odmiana.

Kukurydza

W ogóle nasiona i ziarna doskonale nadają się do zaspokojenia głodu. Dlatego oprócz kukurydzy często jada się tu też rośliny strączkowe: fasolę, soczewicę, ciecierzycę czy groch. Gotowane z dodatkiem pomidorów i cebuli świetnie zapełniają żołądek. Moja ulubiona potrawa to maharagwe czyli gotowana czerwona fasola w sosie pomidorowym, a na kenijskim wybrzeżu dodatkowo z mleczkiem kokosowym. Palce lizać!

Maharagwe

Co jeszcze można zjeść, by się najeść? Wszelkie korzenie i bulwy, a także zielone banany (matoke) również często goszczą na kenijskich stołach. Oprócz zwykłych ziemniaków jada się tu też tak egzotyczne dla nas warzywa jak maniok, korzeń kolokazji jadalnej (taro), bulwy pochrzynu (yams) czy bataty. Mogą być one podane w formie puree bądź też ugotowane z dodatkiem innych warzyw pokrojonych w dużą kostkę.

Matoke

Z surowych warzyw przygotowuje się tu natomiast kachumbari – najpopularniejszą w całej Kenii surówkę, której podstawą są drobno posiekane pomidory i cebulka, czasem sparzona. Jako urozmaicenie dodaje się do niej poszatkowaną kapustę, paprykę, czasem marchewkę i liście świeżej kolendry. Zamiast sosu używa się świeżo wyciśniętego soku z limonki i odrobinę soli.

Kachumbari

A co z mięsem? Jeśli o nie chodzi to nie gości ono na stołach codziennie bo jest po prostu drogie. Najczęściej spotkać można kozinę (mbuzi), kurczaka (kuku lub ingokho), rzadziej wołowinę (ngombe) a jeszcze rzadziej wieprzowinę (nguruwe). Koziny próbuję kilkukrotnie, ale to, co Kenijczycy uwielbiają, dla mnie jest niejadalne – twarde, łykowate i bez smaku. Zaskakuje mnie natomiast smak kurczaka w Prowincji Zachodniej, który ma dosłownie słodkawe mięso! Bardzo popularnym sposobem przygotowania mięsa w Kenii jest grillowanie, tak przyrządzoną potrawę nazywa się nyama choma. Oprócz tego najczęściej gotuje się gulasze z kawałków mięsa z warzywami.

Nyama choma

Na stół trafiają też czasem ryby. I tak w zachodniej części kraju, bliżej jeziora Wiktorii chętnie jada się ryby słodkowodne. Prym wiedzie tu tilapia, ale spotkać też można inne gatunki ryb. Ciekawostką jest dla mnie omena – mała rybka, którą suszy się na słońcu i zjada. Gorszej jakości suszone rybki przeznaczane są natomiast na paszę dla kurczaków. Z kolei na wybrzeżu królują oczywiście ryby morskie. Od czasu do czasu w menu pojawia się też ośmiornica (pweza), choć teraz chyba bardziej opłaca się sprzedać złowioną ośmiornicę hotelowi lub knajpce serwującej dania z owoców morza turystom.

Tilapia

Wybrzeże! Właśnie… Kiedy o reszcie kraju mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jedzenie jest tam dość niewyszukane, to rozwinięta pod wpływem arabskim kultura suahili poszczycić się może kuchnią bardziej urozmaiconą, szczególnie pod względem przypraw. Na wybrzeżu chętnie używa się mleczka kokosowego, kolendry, ostrej papryki, pieprzu, goździków, kurkumy czy imbiru. Idzie to wszystko jednak w kierunku ekstremum – dania z wybrzeża są dla mnie często zbyt pikantne. Dobrym przykładem jest ryż pilau gotowany z przyprawami i cebulą, czasem innymi warzywami (trafiam raz na pilau z ziemniakami!) lub ewentualnie kawałkami mięsa. Danie smaczne, lecz najczęściej zbyt ostre dla mnie, bym mogła cieszyć się jego smakiem.

Pilau

Hindusi również mieli wpływ na to, co je się dzisiaj na terenie Kenii. Wraz z ich przybyciem do kraju w czasach kolonialnych na stołach zaczęły pojawiać się placki chapati, pierożki samosa i dania z curry.

Chapati

Dzisiaj obserwuje się także wpływy zachodu na kuchnię Kenii. Nawet w lokalnych knajpkach można zamówić frytki czy hamburgery, a Kenijczycy bardzo chętnie chodzą do pizzerii. Pojawiły się fast-foody, choć ze znanych marek można póki co znaleźć jedynie KFC (i to też tylko w Nairobi), bo McDonald’s, Pizza hut czy Burger King są tu nadal nieobecne. Spotkać można za to ich lokalne odpowiedniki typu Pizza Inn czy Chicken Inn. Lecz o ile miejscowi chętnie do nich zaglądają, to mam wrażenie, że w domu sami nadal wolą gotować tradycyjnie.

Obiad

A co z dziwnym dla nas jedzeniem typu robaki? Zdarza się, że i tego typu pożywienie trafia do kenijskich żołądków, jest to jednak w moim odczuciu dość rzadkie. Moi kenijscy znajomi mówią mi, że kiedyś tak się jadło ale teraz już nie. No, czasami jeszcze w zachodniej części Kenii łapie się termity, które dobrze smakują podsmażone. Albo koniki polne. Z kolei kulinarną ciekawostką wybrzeża jest grillowana kazora czyli rodzaj leśnego szczura. Niestety nie udaje mi się jej nigdy spróbować. Jedyna dziwna rzecz, jaką jem w Kenii to szaszłyk z mięsa krokodyla, ale to na pewno nie jest codzienne pożywienie Kenijczyków. Natomiast jeśli chodzi o dziczyznę to dawniej można było skosztować mięsa zebry czy żyrafy ale od jakiegoś czasu jest to zakazane.

Koniki polne

Wolicie jedzenie proste czy wyszukane? Mieliście kiedyś okazję próbować którejś z wymienionych potraw? Zgadzacie się z moim przypuszczeniem, że dania w Kenii są dość proste właśnie dlatego, że w pierwszej kolejności mają zaspokajać głód, a dopiero później smakować?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

35 komentarzy

  1. najchętniej spróbowałabym pierogów samosa :)

  2. kori pisze:

    hm…… patrzac na zdjęcia chyba nie wszystko bym zjadła bez efektu zwrotnego ;)

  3. Agnieszka pisze:

    Raczej miałabym problem, żeby zjeść większość z tych potraw. Na pewno zgadzam się z Tobą, że w Kenii (jak i w innych mało zamożnych krajach czy społeczeństwach) ludzie chcą po prostu zapełnić żołądek. Podobnie przecież było w Polsce podczas wojny lub zaraz po niej, zwłaszcza na wsiach.

    • Ewa pisze:

      W sumie jakby tak pomyslec… Masz racje. Mieso chyba tez dosc rzadko bylo w menu. A potrawy byly proste, chleb, ziemniaki, ewentualnie jakies kluski, pyzy no i warzywa. Tak mi sie wydaje…

  4. Podróże MM pisze:

    W podróży wszystko smakuje lepiej! :)

  5. Tyna Julia pisze:

    Mięso z zebry i żyrafy jest zakazane a to z krokodyla nie?

  6. Czuje, że kuchnia w Kenii nie przypadła by mi do gustu, chociaż w trakcie podróży staram się nie być wybredne, ale różnie wychodzi :)

  7. Kasia No pisze:

    czyli ta papka to taka wersja bezsmakowa włoskiej polenty? Surówkę z pomidorów robię podobną:)

  8. Monika Zarach pisze:

    Lubię próbować nowe potrawy, zjadłabym nawet robaka z ciekawości

  9. Piotr pisze:

    Faktycznie kuchnia nie wygląda na wyszukaną, ale to jest właśnie urok podróżowania, że można się nauczyć doceniać jedzenie jakim jest, a nie szukać nie wiadomo czego. Chociaż pilau wygląda trochę jak Rosyjski plow, a ten bardzo lubię. :)

    • Ewa pisze:

      To prawda! Często będąc w takich miejscach doceniamy to, czego nie potrafimy docenić na co dzień. A nawet proste jedzenie w odpowiednich okolicznościach smakuje bosko, nigdy na przykład nie zapomnę smaku samosy z soczewicą po odwiedzinach w przepięknym kenijskim wąwozie Marafa :)

  10. Gadulec pisze:

    Dużo ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Szkoda, że kuchnia kenijska nie jest tak urozmaicona jak np. azjatycka. A mięso krokodyla jadłam (nie szaszłyk tylko coś w stylu kotleta) jadłam w Wietnamie i bardzo mi smakowało.

  11. Asia (Lisy w drodze) pisze:

    Te łapki na górze w garze mnie przeraziły, a moja teściowa pewnie by nie narzekała:) a to zielone to co to? Bo wygląda jak glony?

  12. Joanna pisze:

    Fasola jest bardzo niedoceniana w polskiej kuchni. A przecież jest źródłem białka lepszym od mięsa! Dla wszystkich, którzy boją się jej jeść, bo sądzą, że jest ciężkostrawna – wystarczy odpowiednio długo namoczyć fasolę przed przygotowaniem posiłku i wtedy takie danie jest bardzo pożywne i lekkostrawne. Utrudnienia w trawieniu pojawiają się z powodu twardych skórek fasoli.

    • Ewa pisze:

      O, nie wiedziałam o tych skórkach. Chociaż ja nawet po namoczonej fasoli często czuję ciężar w żołądku, ale i tak bardzo ją lubię :)

  13. Magda P pisze:

    Próbowanie nowych smaków to dla mnie jeden z najważniejszych elementów podróży (oprócz ludzi oczywiście!) Nie rozumiem tych, którzy się boją wszystkiego co obce, inne i na wakacjach sięgają jedynie po zupki chińskie albo sprawdzone fast foody. I choć faktycznie z tekstu wynika, że kuchnia kenijska to nie delicje to marzę, żeby przekonać się o tym na własnej skórze ( a raczej kubkach smakowych :P )

  14. Wiki pisze:

    Super! Uwielbiam eksperymentować z jedzeniem! Spróbowałabym najbardziej tych pierogów :D

  15. ewa pisze:

    Dzień Dobry:)Wykupiłam wczasu w Keni (Diane Beach) pod wpływem impulsu i teraz zastanawiam się czy tam jest bezpieczenie?:) doczytałam się teraz że zdarzają się tam ataki terrorystyczne, czy ktoś był może niedawno na miejscu i może coś powiedzieć na ten temat?:)

    • Ewa pisze:

      Z tego, co pamiętam, to większy atak był w Nairobi w 2014 roku, potem jakieś drobne incydenty na granicy z Somalią. Oczywiście gwarancji bezpieczeństwa nikt Ci nie da, ale to samo można powiedzieć o Kenii, jak i Paryżu czy Brukseli ;)

  16. deder pisze:

    Nigdy nie jadłam takiego jedzenia, ale chętnie kiedyś spróbuję.

  17. Roberto Bartolotti pisze:

    Tak zgadzam się. Moją żoną jest Kenijka.
    Też odniosłem wrażenie, że podstawowym zadaniem kuchni kenijskiej jest zapchanie żołądka.
    Zdecydowanie mało wyszukana kuchnia.
    Aż boję się co będę jadł. Mam tam lecieć na miesiąc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!