W gościnie u Beduinów, ludzi pustyni

Nawwaf jest dumny z bycia Beduinem, co wielokrotnie podkreśla w niejednej rozmowie. Choć ma niewielkie mieszkanie w okolicach Petry, to sam mówi, że dużo lepiej śpi mu się na pustyni pod gołym niebem. Pustynia jest jego domem i tam dopiero czuje, że żyje. I chociaż wielbłąda dawno zamienił na pick-upa, to najchętniej ucieka od cywilizacji, by cieszyć się wolnością z dala od niej.

Nawwaf - Beduin

Niektórzy Beduini do dziś żyją tak jak ich przodkowie, w sposób koczowniczy. Hodują kozy, owce i wielbłądy, a mieszkają w namiotach, które sprawnie mogą zwinąć, gdy trzeba przenieść się w inne miejsce. W jednym z takich namiotów śpię w Wadi Rum, zaproszona na nocleg przez beduińską rodzinę.

Namioty Beduinów

Wykupuję wycieczkę po tej zachwycającej pustyni, ale jest poza sezonem. Dla jednej osoby nie opłaca się otwierać całego kempingu przygotowanego specjalnie dla turystów, jednego z wielu takich w Wadi Rum. Dlatego Ahmed, mój przewodnik, proponuje bym spędziła tę noc u jego rodziny, w prawdziwym beduińskim namiocie. On sam woli jednak wrócić do żony, do wioski, do murowanego domu. Dla mnie to jednak wielka przygoda!

Rodzina Ahmeda prosi mnie, bym nie robiła zdjęć im ani obejściu. Szanuję tę prośbę. Wieczorem siadamy przy ognisku, ogrzewając się jego ciepłem. Cicho rozmawiamy, najpierw tłumaczem jest Ahmed, a kiedy wraca do domu, próbujemy dogadać się po angielsku z jedną z córek i jednym z synów brata Ahmeda. Dzieciaki chodzą do szkoły, bo rodzice zdają sobie sprawę, jak ważna jest edukacja. Teraz są w domu, gdyż akurat mają ferie. Ale muszą się uczyć, bo to zapewni im w przyszłości pracę, o którą wcale nie jest łatwo. Pijemy rozgrzewającą gorącą herbatę z mlekiem. Chyba kozim, bo krów w okolicy nie ma.

Wschód słońca na Wadi Rum

Wielu Beduinów szuka zajęcia w turystyce, gdyż są doskonałymi przewodnikami po pustyniach i kanionach. Znają te okolice jak własną kieszeń. Oferują tez przejażdżki na wielbłądach. Niewielu prowadzi już prawdziwie koczowniczy tryb życia, taki jak rodzina Ahmeda. Niektórzy mają domki, mieszkają w wioskach, szukają zajęcia w miastach. Wiedzie im się lepiej lub gorzej. – Ale to pustynia zawsze będzie naszym domem. Beduini należą do pustyni – mówi mi Nawwaf.

Wadi Rum

Kiedy ogień przygasa, idziemy spać. W nocy w namiocie jest przeraźliwie zimno. Śpię sama, za kotarą pochrapuje reszta rodziny – być może w kupie jest im cieplej. W chwilach, kiedy głowa rodziny nie chrapie, cisza nocy na pustyni aż dzwoni w uszach. Kiedy wygrzebuję się spod warstwy koców, by iść za krzaczek za potrzebą, staję na chwilę jak zamurowana po wyjściu z namiotu. Droga Mleczna jest tak intensywna, że odnoszę wrażenie, iż wystarczy wyciągnąć rękę przed siebie, by sięgnąć gwiazd.

Rano budzę się zmarznięta przed wschodem słońca. Odchylam wejście do namiotu i obserwuję, jak nad horyzontem robi się coraz jaśniej. W końcu zmuszam się do wyjścia spod ciepłych koców i idę na spacer, by podziwiać wschód słońca nad pustynią Wadi Rum. Słyszę, że po sąsiedzku już ktoś się krząta. Kiedy wracam ze spaceru jest już jasno, a na kamieniach w głównej izbie leży ciepły chleb. Pani domu (namiotu?) przed chwilą rozgrzała go nad ogniem. Dostaję też kubek herbaty i jakąś marmoladę.

Beduińskie śniadanie

Dzieciaki proponują, że pokażą mi obejście. Idziemy więc zajrzeć do kóz. Tłumaczą mi, która koza jest matką którego koźlaka. Pokazują, jak je wydoić. Potem ruszamy na spacer do wodopoju. W zagłębieniach skalnych zbiera się woda, tak cenna na pustyni, która służy potem do pojenia zwierząt i gotowania. W drodze powrotnej spotykamy najstarsze dziewczynki prowadzące stadko kóz na wypas. Chwilę potem przyjeżdża Ahmed i jedziemy na wycieczkę po Wadi Rum. Dziękuję serdecznie jego rodzinie za przyjazną gościnę i macham im na pożegnanie.

Kozy Beduinów

Nawwaf odbiera mnie od Ahmeda na stacji benzynowej. To znajomy mojej koleżanki, mam u niego spędzić dwie noce, by móc zwiedzić Petrę – największy jordański skarb. Nawwaf ma jednak pomysł, że zabierze mnie najpierw na mniej znaną pustynię – Wadi Araba. Na pace ma już kilka grubych koców. Mam wrażenie, że koc to podstawowe wyposażenie Beduina :) Pustynia jest mniejsza, niż Wadi Rum i bardziej żółta, ale też przepiękna. Znajdujemy miejsce w cieniu wydmy, gdzie rozpalamy ognisko. Rozmawiamy do późna o życiu, a potem każde z nas zagrzebuje się w swoim kocowym kokonie i idziemy spać.

Wadi Araba

Następnego dnia jedziemy na śniadanie do kuzyna Nawwafa. Mieszka on w prostym domku skleconym z jakby płyt pilśniowych i arkuszy blachy. Na śniadanie znowu gorąca herbata z mlekiem i chleb ogrzewany nad płomieniami ogniska. Proste, aczkolwiek pożywne. Zaglądamy jeszcze do zagrody z wielbłądami i wracamy do cywilizacji. Jest mi niezmiernie miło, że zostaję tak ugoszczona. Nawwaf komentuje, że prawdziwy Beduin musi dbać o gościa i jego bezpieczeństwo.

Beduin

O gościnności Beduinów przekonuję się także zwiedzając Petrę. W okolicy Grobowców Królewskich słyszę, ze ktoś mnie woła. Rozstawionych jest tu kilka stoisk z pamiątkami, do jednego z nich na herbatę zaprasza mnie kobieta w średnim wieku. Grzecznie dziękuję, spodziewając się, że chce mnie naciągnąć na zakupy. Ona od razu to wyczuwa: – Nie musisz nic kupować. Po prostu usiądź z nami, napij się rozgrzewającej herbaty. Porozmawiamy. Lekko nieufnie przyjmuję propozycję i od razu na „zapleczu” straganu znajduje się dla mnie stołek i kubek gorącego napoju. Rozmawiamy o turystach, czy jest ich dużo, czy mało. Padają standardowe pytania, skąd jestem. Po chwili na stragan zagląda inna Beduinka, częstując nas smakowitą przekąską – liśćmi winorośli z nadzieniem. Kiedy jednak chcę się jakoś odwdzięczyć, kobieta ruga mnie: My jesteśmy Beduinami. Dzielimy się tym, co mamy. Tacy już jesteśmy. Nic nie musisz kupować! Wzruszona takim traktowaniem dziękuję, uśmiecham się i życzę kobietom wszystkiego dobrego, i ruszam dalej zwiedzać Petrę.

Petra

W Petrze zaproszenie na herbatę dostaję jeszcze raz. Tym razem od młodej kobiety z dzieckiem na rękach. Scenariusz jest podobny. Nie chce, abym cokolwiek kupowała, po prostu ma ochotę porozmawiać, opowiedzieć o swojej córeczce i synku, który jest już większy i czeka na nią w domu. W obu przypadkach jest mi niezmiernie miło. Żałuję tylko, że nie zapisałam sobie imion moich rozmówczyń, bo uleciały już z pamięci…

Beduini

O Beduinach mówi się, że to ludzie dumni i nieustraszeni. Nic dziwnego, bo życie na pustyni jest niezwykle trudne i hartuje od najmłodszych lat. Beduin tak wychowany będzie uparty, twardy, ale honorowy. Być może to nieco romantyczna wizja Beduinów, ale w ten sposób właśnie będą mi się kojarzyć po wizycie w Jordanii.

Nocowaliście kiedyś na pustyni? Chcielibyście przekonać się na własnej skórze o beduińskiej gościnności? Zaufalibyście zupełnie obcym ludziom?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

34 komentarze

  1. monika jall pisze:

    J a bym chciala bardzo przenocowac wsrod Beduinow! Czy bym zaufala? To zalezy jak by czlowiekowi z oczu patrzylo. Zdarzylo mi sie zarowno ufac jak i nieufac nowo poznanym ludziom.

    • Ewa pisze:

      Ja miałam obawy, bo tam na południu byłam sama i trochę się bałam, ale w końcu byli to ludzie poleceni przez znajomych, więc to bardzo ułatwiało zaufanie :)

  2. Nocowałam u Beduinów w Jordanii jakieś 2 lata temu. Super doświadczenie :)

  3. Agnieszka pisze:

    pustynia? Lecę! Pędzę!

  4. Ja spałem u Beduinów w Maroku, spoko ludzie ;)

  5. Do Beduinów bym chciała.

  6. Senka pisze:

    Tez spalam u beduinow w wadi rum! Podobne doswiadczenia:)

  7. Marta pisze:

    Chętnie przekonałabym się o gościnności ludzi pustyni. Z Twojego opisu wynika, że może to być jedynie dobre doświadczenie.

  8. Jadwiga.Jot pisze:

    Zazdroszczę tej pustyni i Petry. Muszę zacząć działać i sama pojechać :)

  9. Beata pisze:

    Niezwykłe doświadczenie. Nie wiem czy bym się odważyła, ale wspomnienia niebanalne:)

  10. Jak ja kocham takie noclegi u lokalnej ludności. I niezależnie czy jest to baca w słowackich górach (taka europejska odmiana beduina), czy babuszka na Ukrainie w zabitej dechami zakarpackiej wiosce, takie noclegi mają swój klimat. Ludzie się otwierają, pokazują jak wygląda ich życie, opowiadają historie z czterech pokoleń wstecz… rozmarzyłaś mnie :)

    • Ewa pisze:

      A teraz Ty mnie :) Przypomniał mi się nocleg u Gruzinki w Kazbegi i u rodziców znajomego w Kakamega w Kenii. To są dopiero przeżycia!

  11. Piękne wspomnienia i fascynujące przeżycia. Chciałabym kiedyś odwiedzić tamte rejony :)

  12. Monika pisze:

    Piękne doświadczenia. Marzy mi się taki nocleg na pustyni.

  13. Piękna przygoda. Choć nawet nie przygoda, co fajne, naturalne przeżycie. I prawdziwe poznanie odwiedzanego miejsca. Bo to w końcu przede wszystkim ludzie tworzą nastrój miejsca, a nie jego wystrój, prawda?

    Ciekawe, ilu z odwiedzających Petrę pozostałych turystów wyjedzie stamtąd chociażby z ułamkiem Twoich wrażeń?

    • Ewa pisze:

      To prawda, zabytki są ważne, ale we wspomnieniach bardzo mocno zostają właśnie ludzie i takie spotkania, przeżycia, rozmowy. To jest piękne w podróżowaniu!

  14. Teraz, jak się okazało, że Ryanair otworzy połączenia z Krakowa do Eliat, na pewno polecę, choćby tylko po to, żeby dotrzeć do Petry. A Twoje relacje są bardzo motywujące, żeby to zrobić! Pozdrawiam!

  15. Kasia Z pisze:

    jakiś spokój emanuje z Twojego opisu….wyobraziłam sobie to gwiaździste niebo, a potem wschód nad pustynią – zazdroszczę przeżyć…Niestety, mało kto ma okazję na takie spotkanie, większość ludzi jeździ do Petry ze zorganizowanymi wycieczkami i nie ma okazji doświadczyć tego co Ty……

    • Ewa pisze:

      Dziękuję! To było naprawdę wyjątkowe przeżycie dla mnie. Trzeba poświęcić na Jordanię trochę więcej dni, a nie tylko jeden w czasie wypadu np. z Egiptu :)

  16. Dominik pisze:

    Beduini to wyjątkowo twardzi ludzie.

  17. barbara pisze:

    świetnie odpisałaś swoje doświadczenie na pustyni. dopiero się tam wybieram ale wiem jak wspaniale jest moc doświadczyć kontaktu z ludźmi którzy tam żyją.. bez tej turystycznej zorganizowanej przykrywki:) wiem że to daje też ludziom zarobek i dobrze ale szukam sposobu by znaleźć się w takiej sytuacji jak ty kiedy dotrę tam w listopadzie :)

  18. Paulina pisze:

    Są i kózkiiiiiii <3
    Wiedziałam gdzie szukać hahahaha
    Ja, wytrawny znawca kóz

  19. Paweł pisze:

    Jak Freemani w Diunie Franka Herberta

  1. 15 listopada 2016

    […] Wkrótce dostrzegłem z okna osady Beduinów. Beduini to lud koczowniczy, zamieszkujący rejon Afryki Północnej, a także  Bliskiego Wschodu. Głównie zajmują się hodowlą zwierząt, takich jak kozy, owce oraz wielbłądy. Przemieszczają się, prowadząc koczownicze życie w namiotach, w poszukiwaniu pastwisk wędrując wraz ze swymi stadami. O tym, jak jest u Beduinów, ich gościnności i tradycjach, możecie przeczytać na tym blogu, zapraszam zainteresowanych, bo warto! https://www.dalekoniedaleko.pl/w-goscinie-u-beduinow-ludzi-pustyni/ […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!