Wakacje w świetle słońca o północy

Fale krystalicznie czystej wody delikatnie obmywają moje stopy, gdy spaceruję po mięciutkim, białym piasku wzdłuż półksiężycowatej plaży słuchając krzyku mew krążących po błękitnym niebie. Ciepłe promienie słońca przyjemnie rozgrzewają nagą skórę ramion, a lekka bryza rozwiewa włosy. Przez okulary przeciwsłoneczne przyglądam się skalistym, poszarpanym wzniesieniom górującym nad okolicą, które porasta soczyście zielona roślinność. Ten obrazek mógłby zdobić okładkę folderu reklamującego jakąś egzotyczną, tropikalną wyspę, gdyby nie to, że woda w morzu jest niemal lodowata, a plaża znajduje się trzysta kilometrów na północ od koła podbiegunowego.

Plaża Bleik

Nie zrozumcie mnie źle, Lofoty są cudowne, a tamtejsze krajobrazy – nie przesadzam – zapierają dech w piersiach, czasem nawet dosłownie, gdy wdrapujemy się na jakiś szczyt, by podziwiać widoki, a silny wiatr nie pozwala nam oddychać. Trudno też powiedzieć, że przyjeżdżają tu tłumy turystów, choć na tak niewielkich skrawkach lądu wydaje się, że jest ich naprawdę sporo. Jednak że to właśnie ten pozorny tłok w połączeniu z ciągle pochmurnym niebem pcha nas do poszukiwania czegoś innego. Kartkujemy przewodnik i przyglądamy się mapie, i tak rodzi się pomysł pojechania na sąsiedni archipelag Vesterålen.

Vesterålen

Fakt, że w moim przewodniku z serii Travelbook nie ma o nich ani jednej wzmianki, a Lonely Planet poświęca im zaledwie kilka stron, od razu nas przekonuje, bo przyznajcie się – kto słyszał o wyspach Vesterålen? O tym, jak mało turystów tu przyjeżdża, niech świadczy to, że na najsłynniejszym szlaku archipelagu spotykamy zaledwie kilka osób, a wszyscy pozdrawiają i zagadują nas po norwesku, automatycznie zakładając, że nie pochodzimy z zagranicy. Stąd moja rada: chcecie dziczy i spokoju, to ruszajcie na Vesterålen zanim odkryje więcej turystów.

Vesterålen

Ze stalowoszarego nieba siąpi deszcz, gdy docieramy na Langøyę – wyspę, na której chcemy zatrzymać się na dwie noce. Już w drodze przyglądam się krajobrazom. Skaliste szczyty nie są tak poszarpane, jak na siostrzanym archipelagu na południu, ale okolicę porasta więcej soczyście zielonych drzew. Mniej tu domów, za to więcej przestrzeni. I to tutaj wreszcie udaje nam się zobaczyć łosie! Wieczorem przestaje padać, gdy rozkładamy namiot z widokiem na morze. Kemping jest niewielki, cichy i spokojny. Przed północą łagodnieje też wiatr, a lustro wody robi się niemal zupełnie gładkie. Gdy wszyscy śpią, wychodzę z namiotu i siadam na chwilę nad wodą, delektując się tym błogim spokojem.

Kemping Oppmyre

Chmury nadal wiszą nad naszymi głowami, gdy zatrzymujemy się na parkingu za niewielką wioską rybacką Stø i stawiamy pierwsze kroki na szlaku. Na szczęście nie pada, choć wygląda, że w każdej chwili można spodziewać się pierwszych kropli deszczu. Wąska ścieżka prowadzi pomiędzy łagodnymi skałami porośniętymi mchem i darnią, pnąc się łagodnie pod górę. Oglądam się za siebie i widzę, jak Stø błyszczy w promieniach słońca, które przebijają się przez małą szczelinę w chmurach. Czyżby miało się wypogodzić?

Stø

Idąc szlakiem pomiędzy Stø a Nyksund, można zrobić pętlę. Jedna część prowadzi przez wzgórze Sørkulen, sięgające 517 metrów nad poziomem morza, podczas gdy druga wije się wzdłuż wybrzeża. W 1994 roku wędrowała tędy norweska królowa Sonja i to na jej część szlak nazywano Dronningruta, czyli Trasą Królowej. My wyruszamy ze Stø w kierunku Nyksund ścieżką, która prowadzi nad wodą. Decyzję, którędy wrócimy, zostawiamy sobie na później.

Dronningruta

Plaża, która wyłania się zza wzniesienia, nie ustępuje tym na Lofotach, nawet pomimo braku słońca. Schodzimy w dół, by przejść się tuż nad wodą. Jasny piasek jest drobny i miękki. Dalej wędrujemy przez porośnięte roślinnością skały, aż wchodzimy pomiędzy skarłowaciałe drzewa. Na niektórych fragmentach ścieżki leży sporo błota, ale te najbardziej podmokłe kawałki wyłożono długimi deskami, po których można przejść suchą stopą.

Dronningruta

Cały czas idzie się naprawdę przyjemnie. Gdzieś w połowie trasy stoi niewielka budka, będąca schronieniem dla wędrowców. Gdy wychodzimy spomiędzy drzew, przed nami jeszcze kawałek płaskiego terenu i niewielki staw, a za wzniesieniem leży Nyksund. Na twarzy czuję chłodną, dość nieprzyjemną mżawkę. Postanawiamy wracać tą samą drogą, choć wiem, że gdyby pogoda dopisała, pewnie zdecydowałybyśmy się iść przez góry. Gdy docieramy do samochodu, zaczyna padać. Mamy naprawdę dobre wyczucie czasu!

Dronningruta

Wracając na kemping, zbaczamy trochę z drogi i zaglądamy do Nyksund, gdzie nie doszłyśmy piechotą. To wioska, w której piekarnia i poczta zamknęły się w latach sześćdziesiątych, a ostatni mieszkańcy wyprowadzili się z niej w połowie lat siedemdziesiątych. Opuszczoną osadę odkryli artyści i życie powoli wróciło do Nyksund. Dzisiaj latem mieszka tu około sześćdziesięciu osób, choć na zimę zostaje ledwie garstka, której niestraszne są trudne warunki.

Nyksund

Spacer po położonej na dwóch wysepkach osadzie nie zajmuje nam zbyt wiele czasu. Wyobrażam sobie, że musi tu być pięknie, gdy świeci słońce, ale surowa, deszczowa i wietrzna pogoda zdaje się być bardziej charakterystyczna dla tego miejsca. Część budynków na nabrzeżu została odremontowana, pozostałe jeszcze czekają na swoją kolej. Na ścianach wiszą tabliczki informujące o przeszłości samego miasta jaki prezentujące sylwetki niektórych z jego dawnych mieszkańców. Otwartych jest kilka kafejek, niewielki pensjonat i sklep z rzeczami używanymi, takimi jak książki, porcelana, stare maszynki do mielenia mięsa i co tylko ktokolwiek chce sprzedać.

Nyksund

Następnego dnia wracamy do Stø, ale tym razem, zamiast spędzić czas na lądzie, wybieramy wodę. Stø to letnia, główna baza Arctic Whale Tours, z którymi w ubiegłym roku poszukiwałam wielorybów w Tromsø. Nieopodal wyspy Andøya na Vesterålen znajduje się podwodny kanion Bleik, tysiącmetrowa głębina, w której żyją ogromne kałamarnice, będący pożywieniem dla kaszalotów. Tam właśnie płyniemy w rejs, by móc obserwować te ogromne ssaki morskie. Po drodze spotykamy też morświny, a wracając, przepływamy dookoła wyspy Anda ,zamieszkiwanej przez liczne ptaki, w tym urocze maskonury.

Kaszalot spermacetowy

Wyspa Andøya, którą podczas rejsu możemy zobaczyć z daleka, to także nasz kolejny cel na Vesterålen. Wróciwszy do bazy w Stø, wskakujemy do samochodu i ruszamy w drogę. W miarę, jak zbliżamy się do kempingu w miejscowości Bleik, niebo zaczyna się wypogadzać. Andøya wydaje się nieco bardziej płaska, niż Lofoty, choć na jej północnym koniuszku, pomiędzy Bleik a Andenes teren wypiętrza się, tworząc skaliste wzgórza. U ich stóp leży najdłuższa piaszczysta plaża Norwegii, a na jej południowym krańcu – kemping, gdzie spędzimy najbliższe dwie noce.

Kemping Bleik

Mamy kilka pomysłów, jak zagospodarować następny dzień. Rozważamy przejażdżkę do Andenes i krótką wędrówkę w kierunku tamtejszy latarni morskiej, wizytę w Centrum Kosmicznym Andøya, skąd od 1962 roku wystrzelono ponad tysiąc dwieście rakiet lub rejs na pobliską wyspę, zamieszkaną przez maskonury. Wygrywa jednak lenistwo, a dzień nicnierobienia jest nam chyba potrzebny po trzech tygodniach nieustannej jazdy i zwiedzania Norwegii. Bleik idealnie się do tego nadaje, tym bardziej, że pogoda sprzyja odpoczynkowi, bo niebo wreszcie robi się błękitne, a słońce świeci na całego. Dzień spędzam więc na czytaniu i pisaniu, a jedyną poważniejszą aktywnością jest niespieszny spacer na drugi koniec przepięknej plaży. Mimo że jesteśmy trzysta kilometrów za kołem podbiegunowym, stwarza mi to namiastkę leniwych, letnich wakacji.

Plaża Bleik

Jednak najwięcej chyba frajdy przynosi nam noc. Zjawisko białych nocy nie jest nam obce – od kilkunastu dni jesteśmy na tyle daleko na północy, że przez całą dobę nie robi się w ogóle ciemno, nawet jeśli słońce na chwilę chowa się za horyzontem. Na samej północy Norwegii trwa w najlepsze dzień polarny, czyli słońce przez całą dobę nawet nie kryje się za widnokręgiem. Niestety dotychczas cały czas chowało się za chmurami. Tym razem jednak bezchmurne niebo o północy pozwala nam obserwować samą tarczę słoneczną, która wprawdzie zbliża się do horyzontu, ale nie znika za nim, tylko powoli zaczyna przesuwać się na wschód i ku górze.

Słońce o północy

Przed północą ludzie wychodzą z namiotów, słychać ciche rozmowy, czasem trzask migawki. Słońce chyli się ku widnokręgowi, więc wszystko skąpane jest w jego pomarańczowych promieniach, zupełnie jak przed zachodem. Miękkie światło nadaje okolicy pewnego romantyzmu, podkreślonego jeszcze przez delikatny szum fal. Uśmiecham się sama do siebie, obserwując to zjawisko, które po angielsku ma ładne określenie midnight sun, co na polski można przetłumaczyć nieco koślawo jako słońce o północy. Co ciekawe, mimo że całą noc jest jasno, nie mam problemów z zaśnięciem, kiedy już przykładam głowę do poduszki w namiocie.

Biała noc

Być może to banał, ale wszystko, co dobre, szybko się kończy i przychodzi wreszcie czas, że musimy wracać na południe. Wjeżdżając na Andøyę wybrałyśmy główną drogę wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy. Wracając, decydujemy się na mniejszą, boczną trasę, prowadzącą wzdłuż zachodniego brzegu, która ma jednak tę przewagę, że jest jedną z Narodowych Szlaków Widokowych, co zapowiada wspaniałe krajobrazy. I rzeczywiście, ani droga ani widoki po raz kolejny nie rozczarowują, godnie żegnając nas w imieniu archipelagu Vesterålen.

Andøya

Osoby, które w swoich podróżach szukają miejsc spoza utartych szlaków, będą wyspami Vesterålen zachwycone. Ja sama chciałabym tam kiedyś wrócić. Póki co, zostają mi fantastyczne wspomnienia dzikiej przyrody, wielorybów, plaż i białych nocy.

Andøya

Informacje praktyczne (zebrane w lipcu 2018 roku)
  • Walutą Norwegii jest korona norweska (NOK). Kurs wymiany wynosi 1 PLN = 2,22 NOK, 1 NOK = 0,45 PLN.
  • Z Lofotów na Vesterålen można dostać się promem z Fiskebøl do Melbu (na wyspie Hadseløya) lub drogą E10, którą dojeżdża się na wyspę Hinnøya. Jadąc z południowego-zachodu lub zachodu Norwegii wystarczy dojechać drogą E6 do Narwiku i dalej E10 na zachód. Jadąc z południowego-wschodu Norwegii lub bezpośrednio z Polski, można wybrać trasę przez Szwecję, w Kirunie odbijając na zachód w kierunku Narwiku.
  • Wybierając się na wędrówkę po Trasie Królowej, należy pamiętać, że pogoda może się gwałtownie zmienić i zabrać odpowiedni strój, wygodne buty za kostkę, zapas wody i przekąski.
  • Rejs w poszukiwaniu wielorybów, organizowany przez Arctic Whale Tours kosztuje 1200 koron od osoby.
  • Na wyspie Langøya polecam spokojny kemping Oppmyre, gdzie za noc w namiocie zapłaciłyśmy 220 koron. W cenie prysznice z ciepłą wodą, dostęp do doskonale wyposażonej kuchni i pokoju wypoczynkowego oraz nieźle działające wifi. To jeden z najlepszych kempingów na całej naszej trasie!
  • W Bleik zatrzymałyśmy się na kempingu Midnattsol, gdzie noc kosztowała nas 210 koron. Cena obejmowała dostęp do niewielkiej kuchni i wifi, ciepła woda była dodatkowo płatna monetami 10 koron za 4 minuty. Kemping jest nieco bardziej zatłoczony, ale jego położenie jest fenomenalne!
  • Dla osób, które nie lubią spać w namiotach, dostępne są też opcje wynajmu niewielkich chatek czy pokoi w hotelach. W sezonie warto jednak rezerwować je z wyprzedzeniem, bo jest na nie spory popyt. Kliknij tutaj, by sprawdzić oferty i zarezerwować nocleg.
  • Latem na Vesterålen trwa dzień polarny. Jeśli spodziewasz się problemów z zasypianiem, kiedy na zewnątrz nawet w nocy świeci słońce, zabierz opaskę na oczy.
  • W przewodniku po Norwegii wydawnictwa Bezdroża z serii Travelbook brak informacji o Vesterålen, ale zawiera on podstawowe informacje o kraju, opisy najważniejszych miejsc i trochę ciekawostek. Kliknij tutaj, jeśli chcesz go kupić. Trochę informacji można znaleźć w przewodniku Lonely Planet.
  • Jeśli potrzebujesz więcej wskazówek, na blogu znajdziesz cały artykuł poświęcony informacjom praktycznym dotyczącym podróżowania samochodem po Norwegii.

Słyszeliście o wyspach Vesterålen? Zachęciłam Was choć trochę do wizyty na tym archipelagu? Lubicie zaglądać w miejsca spoza głównego, turystycznego szlaku?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

36 komentarzy

  1. Dagmara pisze:

    W Irlandii tez mamy piekne plaze pozdrawiam z Zielonej wyspy

  2. Katarzyna pisze:

    Zazdroszczę Wam tego tripa po Norway ?

  3. Barbara pisze:

    O jej, co to za wspaniałe miejsce i w dodatku tak cudownie opisane. Nic, tylko planować wakacje w tak uroczym miejscu.

  4. Nigdy nie ciągnęło mnie jakoś bardzo do Skandynawii, gdyż jestem zwierzęciem typowo ciepłolubnym, ale akurat Norwegię mam gdzieś głęboko w sercu, gdyż jeszcze jako nastolatka zaczytywałam się w “Sadze o Ludziach Lodu”, której to akcja działa się właśnie w tym kraju.

  5. Basia pisze:

    Kiedyś przełamię lęk przed zimnem i się tam wybiorę :)
    Mój mąż byłby zachwycony, bo próbuje mnie na to namówić już 5 lat :D

  6. Ania pisze:

    Piękne miejsce, zawsze chciałam odwiedzić Skandynawię , ze względu na ilość krajobrazów, które są po prostu cudowne, czy zorze polarną. Mam nadzieję że niedługo uda mi się spełnić moje marzenie.

  7. Iwona pisze:

    Nigdy mnie tam aż tak bardzo nie ciągnęło ze względu na chłodny klimat, ale jak oglądam te piękne zdjęcia, to zaczynam szukać tanich biletów tam ;)

  8. Monika pisze:

    Ależ to był świetny pomysł – te wyspy – ogromnie się cieszę, że tam trafiłyśmy :)

  9. Ale klimatyczne to pole namiotowe! Pięknie położone!

  10. Szalony Max pisze:

    Piękne zdjęcia! Widoku wieloryba można jedynie pozazdrościć :)

  11. Gadulec pisze:

    Świetne są takie miejsca jeszcze nieodkryte przez większość turystów. Moi rodzice niedawno wrócili z Lofotów i tata jest zachwycony, a mama tak zmarzła, że stwierdziła, iż widoki nie są tego wszystkiego warte :D Cóż, co kto lubi… Dobrze, że Wam się podobało. Śledziłam Waszego tripa na FB z uśmiechem na twarzy!

    • Ewa pisze:

      Współczuję mamie! Rozumiem ciepłolubne istoty doskonale. Choć akurat ja uważam, że widoki są zdecydowanie warte zmarznięcia :) Ale tak jak mówisz – co kto lubi!

  12. DELKO pisze:

    Ale Wam zazdroszczę! Moim marzeniem numer jeden jest zobaczyć wieloryba <3 Śledziłam Waszą wyprawę na Facebooku i czekam na dalsze wpisy:) Vesterålen wpisane do notesu!

  13. Marcin pisze:

    Cała podróż, którą odbyłyście w tym roku jest godna podziwu i naprawdę świetnie się ją śledziło. Byłem 4 razy w Norwegii, wkrótce będę piąty, ale nie wpadłem na to, żeby pojechać na roadtrip. Super sprawa. Pozdrawiam!

  14. Marcin pisze:

    Tak, tym razem właśnie za Koło Podbiegunowe w poszukiwaniu zorzy! :) Odliczam do końca lutego :)

  15. Plater74 pisze:

    Cudowna relacja, tylko pozazdrościć widoków oraz wspomnień! ;-)

  16. francz pisze:

    Super klimat :) Można pokusić się o stwierdzenie, że idealne miejsce do życia :D

  17. Agnieszka pisze:

    Pięknie tam. Przyroda surowa ale widoki faktycznie zapierają dech w piersi :)

  18. smola6 pisze:

    Rewelacyjne miejsce, zazdroszczę :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!