Madera – wyspa nie tylko maderą płynąca

W ładowniach statku, który wrócił z zamorskiej wyprawy, znajdowały się beczki z winem. Już jakiś czas temu produkowane na wyspie wino zaczęto wzmacniać czystym destylatem z trzciny cukrowej, by zapobiec jego zepsuciu się w trakcie wielomiesięcznych podróży, jednak spodziewano się, że trunek, który wrócił, nie będzie się nadawał do spożycia ze względu na zbyt długi okres przebywania pod rozgrzanym pokładem. Jaką niespodzianką było to, że zamiast zepsuć się, ogrzewana miesiącami madera nabrała jeszcze lepszego smaku! Tak bardzo przypadł on do gustu klientom, że początkowo zaczęto wysyłać beczki z winem na wyprawy, by dojrzewało ono podczas podróży, jednak gdy okazało się to zbyt kosztowne, producenci madery opracowali sposoby dojrzewania wina w cieple w swoich winiarniach.

Madera

Rozpakowawszy bagaże, idziemy na spacer po Funchal, wcześniej jednak chcemy zaspokoić głód po podróży. Znajdujemy małą knajpkę, w której zamawiamy sałatkę z sardynkami i typowy maderski szaszłyk espetada, a jako aperitif dostajemy po kieliszeczku madery. Wino przypomina mi porto – jest gęste, aromatyczne, słodkawe i ciężkie. Bardzo mi smakuje! Tak oto spełnia się jedno z moich podróżniczych marzeń: napić się madery na Maderze!

Madera

Madera z madery słynie. Wino to, choć podobne do porto, różni się od niego sposobem produkcji. Chodzi o dojrzewanie – porto przechowuje się w chłodnych piwnicach w Vila Nova de Gaia, podczas gdy madera nabiera swojego smaku w cieple. O tym, jak dokładnie wygląda produkcja madery, dowiadujemy się, zwiedzając winiarnię Blandy’s, położoną w samym centrum Funchal, w Adegas de São Francisco – Piwnicach św. Franciszka, gdzie mieści się muzeum wina, a dawniej znajdował się klasztor franciszkanów. Pochodząca z Anglii rodzina Blandy przybyła na Maderę w 1811 roku, a w 1840 założyła winiarnię. Posiadają oni siedem hektarów winnic, jednakże nie wystarcza to, by zapewnić dość surowca do produkcji madery, dlatego skupują winogrona także od innych rolników. Na całej wyspie znajduje się około czterystu pięćdziesięciu hektarów winnic.

Madera

Pamiętam, że jeżdżąc samochodem po Cyprze, co chwilę zauważałam znaki kierujące ku winnicy oferującej degustację wina i mam nadzieję, że na Maderze będzie podobnie. Niestety, wcale nie jest. Z przypadku do żadnej winnicy nie udaje się nam trafić ani razu, więc zwiedzając północne wybrzeże, specjalnie odwiedzamy miejscowość Arco de São Jorge, gdzie obok winnicy ma działać niewielkie Muzeum Wina i Winorośli. Brak znaków sprawia, że najpierw długo błądzimy po okolicy, a kiedy w końcu trafiamy na miejsce, okazuje się, że muzeum zamknięte jest na cztery spusty. Pozostaje nam tylko spacer po niewielkim poletku uprawnym.

Madera

Maderę produkuje się z sześciu głównych szczepów winogron – pięciu białych i jednego czerwonego. Malvasia (inaczej malmsey), pochodząca z Grecji, a mi znana już z Lanzarote, była pierwszym szczepem uprawianym na wyspie. Daje ona bursztynowe, słodkie i aromatyczne wino, doskonale nadającego się do deserów. Bual wykorzystuje się do produkcji win półsłodkich, znanych z równowagi pomiędzy słodkością a świeżością, podawanych do serów i owoców tropikalnych. Ze szczepu verdelho powstają półwytrawne wina o tropikalnym charakterze, doskonale nadające się na aperitif. Z kolei z sercial produkuje się wina wytrawne, doskonałe na przykład do carpaccio. Rzadko spotykany, szlachetny szczep terrandez służy do wytwarzania wyjątkowego wina, które – w zależności od procesu produkcji – może być półwytrawne lub wytrawne.

Madera

Najpopularniejszym szczepem na Maderze jest jednak czerwona tinta negra, sprowadzona na wyspę w XVIII wieku. To najbardziej wszechstronna i odporna odmiana winorośli, która doskonale dostosowała się do warunków panujących w tych okolicach. W zależności od wysokości, na jakiej rośnie, regionu i sposobu produkcji, można z niej otrzymywać wszystkie rodzaje win, od słodkich do wytrawnych. Jeżeli na etykiecie wina nie ma informacji o szczepie, z którego powstało, to wiadomo, że jest to najtańsza tinta negra. Oprócz oznaczenia szczepów na etykiecie pisze się rocznik. Najlepsze roczniki butelkuje się pojedynczo, ale większość win to mieszanki różnych roczników, dobrane tak, by zachować odpowiednią jakość. Wówczas podaje się średni wiek dla mieszanki.

Madera

Jednak zanim wino trafi do butelki, trzeba je najpierw odpowiednio przygotować. Spacerując po winiarni Blandy’s, słuchamy przewodniczki, która wprowadza nas w tajniki produkcji. Początkowo przypomina ona powstawanie zwykłego wina. Zebrane winogrona zgniata się, wyciska i poddaje fermentacji, która zostaje przerwana przez dodanie aguardente, czyli destylatu z trzciny cukrowej, w momencie zależnym od pożądanej słodkości madery. Kolejny, długi etap to dojrzewanie w cieple, tak zwany proces estufagem. W Blandy’s najmłodsze wina umieszcza się w najwyżej położonych beczkach, by zapewnić im jak najwyższą temperaturę. Z biegiem czasu przepompowuje się je coraz niżej, gdzie jest odrobinę chłodniej. Przechodzimy przez piętro wypełnione beczkami z maderą z różnych szczepów i roczników.

Madera

W winiarni w Funchal dojrzewają tylko najlepsze wina. Te tańsze Blandy’s produkuje w innych miejscach i w inny sposób. Tradycyjne dojrzewanie w dębowych beczkach trwa bardzo długo, więc opracowano metody pozwalające na przyspieszenie tego procesu. Sztuczne dojrzewanie prowadzone jest w metalowych kadziach, w których wino podgrzewa się do temperatury czterdziestu stopni Celsjusza za pomocą specjalnych rurek poprowadzonych w kadzi. Cztery miesiące w takiej kadzi odpowiadają jednemu rokowi w drewnianej beczce. Jednak kolejne trzy lata wino mimo wszystko spędza w baryłce. Przechodzimy też obok wielkich drewnianych beczek, o których przewodniczka mówi nam, że są poczekalnią. To tutaj, w odpowiednich warunkach, przechowuje się wino, dla którego brakuje miejsca w beczkach na samym szczycie budynku. Kiedy na górze zwolni się miejsce, młode wino zostanie przepompowane wyżej.

Madera

Dalej, w dwóch pomieszczeniach, znajduje się niewielkie muzeum. Można w nim zobaczyć między innymi jedną z najstarszych pras do winogron na wyspie, stare urządzenia do filtracji i butelkowania, księgi rachunkowe winiarni i inne ciekawe eksponaty. Przewodniczka pokazuje nam worek uszyty z koziej skóry, służący mężczyznom do transportu moszczu, który produkowano w winnicach i zanoszono do winiarni w mieście. Ponieważ był on już lekko sfermentowany, to choć w winnicy napełniano nim cały worek, do winiarni trafiały tylko dwie trzecie, za to mężczyźni, którzy przynosili go do miasta, byli w bardzo dobrym nastroju.

Madera

Najstarsze wino w Blandy’s pochodzi z 1920 roku. Z tego rocznika została jeszcze jedna beczka, która dojrzewa. Pozostałe już zabutelkowano. Butelka kosztuje sześćset pięćdziesiąt euro, a kieliszek do degustacji – jedynie czterdzieści dziewięć euro. Co ciekawe, zabutelkowana madera kończy dojrzewanie, dlatego można przechowywać ją w pozycji pionowej. Na koniec naszej wizyty w muzeum przewidziana jest degustacja dwóch rodzajów madery, oczywiście nie tej najstarszej. Dostajemy słodką maderę malvasia z jednego rocznika z 2008 roku oraz półwytrawne verdelho, pięcioletnią mieszankę. Dla laika na pierwszy rzut oka wyglądają one tak samo, ale po spróbowaniu daje się zauważyć wyraźną różnicę w smaku. Mnie oczywiście bardziej smakuje słodki napój, ale nie wszyscy lubią aż tak lepką słodycz.

Madera

Aguardente, czyli wysokoprocentowy alkohol otrzymany z fermentacji i destylacji słodkiej trzciny cukrowej, nie służy wyłącznie do produkcji madery. Można ją oczywiście pić samą, jeśli ktoś lubi mocne wrażenia. Mamy okazję spróbować aguardente, kiedy odwiedzamy położoną na południowym wybrzeżu madery miejscowość Calheta. To w niej znajduje się jeden z ostatnich i najstarszych młynów cukrowych, które dawniej działały w tej okolicy. Bo warto wiedzieć, że Maderę porastały kiedyś plantacje trzciny cukrowej, którą sprowadzono z Włoch i uprawiano tu niemalże od samego początku odkrycia wyspy. A skoro trzciny cukrowej był dostatek, to można z niej było też wytwarzać alkohol!

Aguardente

Sociedade de Engenhos da Calheta, bo taką nazwę nosi ów młyn, znajduje się przy drodze prowadzącej do jednej z dwóch piaszczystych plaż na Maderze. Powstał on na fali cukrowego boomu, jaki nastąpił na Maderze na przełomie XIX i XX wieku. Do dzisiaj produkuje się tu rum i aguardente, choć już oczywiście bardziej nowocześnie, poprzez maszynowo kontrolowany proces fermentacji i destylacji. Oprócz tego powstaje tu syrop z trzciny cukrowej, tak zwany mel de cana, służący między innymi do wyrobu tradycyjnych ciast z Madery – bolo do mel. Wytwarza się go przez odparowywanie soku z trzciny. Fabryka jest otwarta dla zwiedzających, można wejść i obejrzeć wielkie kadzie, parowniki i inne urządzenia, a także narzędzia używane dawniej w procesie produkcji. Szkoda tylko, że nie ma przewodnika, albo chociaż tabliczek z informacją, co do czego służy.

Calheta

Pokręciwszy się po niewielkim budynku fabryki, trafiamy na zalany słońcem taras, a dalej do znajdującego się w rogu zakątka, gdzie za niewielką opłatą można spróbować produkowanych tutaj specjałów. Aguardente nie przypada mi do gustu, przede wszystkim ze względu na mocny, niezbyt przyjemny zapach, ale także smak, który do specjalnie wykwintnych nie należy. Lepszy jest już chyba zwykły rum, a najlepszy ze wszystkiego – rozcieńczony sok z trzciny cukrowej. Robimy niewielkie zakupy, żeby mieć składniki do przygotowania ponchy i ruszamy na plażę.

Calheta

O ponchy przeczytałam pierwszy raz, kiedy przygotowywałam się do wycieczki na Maderę. Okazuje się, że jest ona na wyspie równie popularna, o ile nie popularniejsza, niż sama madera. Poncha to tradycyjny lokalny drink przygotowywany na bazie aguardente, miodu i soku z cytryny. Obecnie dodaje się do niej także innych soków, głównie z pomarańczy albo marakui. Można ją kupić w butelkach jako gotowe mieszanki, ale o wiele bardziej smakuje przyrządzona na świeżo, a przygotowanie jej nie należy do trudnych.

Poncha

Spacerując po Machico, zaglądamy do niewielkiego, lokalnego baru położonego w uliczce prowadzącej od głównego placu, przy którym stoi kościół. Przesympatyczny barman, mam wrażenie, że sam właściciel, zaprasza nas serdecznie, oferując ponchę. Kiedy widzę, że idzie z dzbankiem, staram się wytłumaczyć, że chodzi nam o trzy kieliszki, a nie cały dzbanek, ale on mówi, by się nie martwić. Po prostu musi ponchę przygotować w dzbanku. Potrzebuje do tego świeżo wyciśniętego soku z cytryny, takiej samej ilości soku z pomarańczy i takiej samej ilości aguardente. Następnie dodaje miód i wszystkie składniki miesza w dzbanku za pomocą drewnianego przyrządu zwanego caralhinho. Chodzi nie tylko o to, by wszystko wymieszać, ale też zrobić bąbelki. Taka świeża, leciutko jakby musująca poncha smakuje całkiem nieźle.

Poncha

Przypuszcza się, że drink ten oparty jest na dawnym indyjskim napoju panch, którego nazwa oznacza pięć. Początkowo było w niej pięć składników – alkohol, cukier, cytryna, woda i herbata lub zioła. Dzisiaj herbaty i ziół już się nie dodaje, cukier zastąpiono miodem i przestano dodawać wody. Ciekawostką jest, że na Maderze poncha uznawana jest za doskonały lek na przeziębienie.

Poncha

Skoro już przy drinkach jesteśmy, czegoś pysznego próbujemy, odwiedzając miejscowość Câmara de Lobos. Słynie ona między innymi z drinka o nazwie nikita, który powstał w jednym z tutejszych barów – Sunny Bar. Składa się on z białego wina lub piwa, kawałków ananasa i lodów waniliowych. Wszystko musi być dobrze zmieszane w blenderze. W knajpce tuż przy kościele próbujemy wersji z piwem, która ma dość zaskakujący, nieco wytrawny smak. Do tego bardzo fajnie orzeźwia.

Nikita

W Sunny Bar dostajemy z kolei bardziej słodką nikitę na bazie wina. Jeśli ktoś woli truskawki, można też zamówić wersję z nimi, a dla osób, które nie przepadają za alkoholem, dostępne są też wersje bezalkoholowe.

Nikita

Amatorom słodkich napitków z pewnością zasmakują maderskie likiery. Można ich tu spróbować i kupić bardzo wiele rodzajów – od najpopularniejszego chyba marakujowego, poprzez cytrynowy, pomarańczowy, wiśniowy, aż po takie smaki jak eukaliptusowy. Mnie najbardziej smakuje likier kasztanowy, z którego słynie miejscowość Curral das Freiras, zwana Doliną Zakonnic. Likierek jest lekki, nie za słodki, o przyjemnym kasztanowym posmaku. Trzeba tylko przed degustacją spytać się o cenę, by nie okazało się, że za trzy kieliszki zapłaci się tyle, co za całą butelkę.

Likier kasztanowy

A co mają pić ci, którzy nie lubią alkoholu, kierowcy, dzieci? Kiedy zamawiam trzy kieliszki ponchy w Machico, barman pyta, czemu tylko tyle, przecież są nas cztery osoby. Pokazując mu kluczyki, mówię, że jestem kierowcą. Kiwając głową ze zrozumieniem, każe mi się nie martwić, bo przyniesie mi coś innego, równie typowego dla Madery. Po chwili na stoliku przede mną staje butelka gazowanego napoju Brisa Maracuja. To taka jakby lemoniada z marakui, produkowana na Maderze od 1970 roku. Była ona pierwszym napojem na świecie wytwarzanym na bazie czystego soku z marakui z dodatkiem wody gazowanej. Orzeźwiający, słodko-kwaśny, doskonale gasi pragnienie!

Brisa Maracuja

Uważam, że będąc na Maderze, warto popróbować tradycyjnych dla tej wyspy napitków. W końcu to część lokalnej kultury! Czy będzie to słodka madera, czy owocowa poncha, czy też niezwykła nikita – na pewno każdy znajdzie tu coś, co będzie odpowiadało jego smakowi!

Jeśli wybieracie się na Maderę, zajrzyjcie też do wpisu, gdzie zebrane są ważne i przydatne informacje praktyczne, między innymi o tym, jak poruszać się po wyspie, gdzie mieszkać i jak przygotować się do wędrówek po lewadach.

Jak myślicie, który napój z Madery najbardziej by Wam zasmakował? A może już tam byliście i macie swojego faworyta? Lubicie próbować lokalnych trunków w czasie podróży?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

41 komentarzy

  1. Ewa Pi pisze:

    Maderskie wino to mój narkotyk:)

  2. Ja chętnie polecę po więcej wina i koniecznie kasztanowy trunek. Marzy mi się Święto Kasztanów w Dolinie Zakonnic. Tyle powodów do powrotu.

    • Ewa pisze:

      To by było coś fajnego! Dawno nie jadłam pieczonych kasztanów, a w Dolinie Zakonnic można też podobno skosztować przepysznej zupy kasztanowej :)

  3. Małgorzata pisze:

    Ta wyspa jest na prawdę super :) Sama miałam okazję na niej być i to były niezapomniane chwile.

  4. The Jarząbki Blog pisze:

    Madera to magiczne miejsce i… dla każdego! Naprawdę! Ciekawi jesteśmy tych likierów. Kasztanowy brzmi świetnie. Przyznaj się czy do Polski zabrałaś jakiś alkohol. Jaki?

    • Ewa pisze:

      Oczywiście! Dla siebie likier kasztanowy, do spróbowania maderę i aguardente do domowej ponchy a dla znajomych gotowe ponche :)

  5. Jeśli madera na Maderze smakuje tak cudnie jak Porto w Porto (a szczególnie na wzgórzu Villa Nova de Gaia z widokiem na piękną Ribeirę), to koniecznie muszę się wybrać na Maderę choćby tylko po to, by tego trunku spróbować:) Ja akuray bardzo lubię słodki alkohol, więc jestem pewna, że Madera będzie mi smakować:) Chętnie spróbowałabym także tych słodziutkich likierów:) Kasztanowy smak bardzi mnie zainteresował:)

  6. Marta pisze:

    Smakowały mi wszystkie alkoholowe specjały, których próbowałam na Maderze, więc gdybym miała wybrać jeden to miałabym spory problem ;)
    Mam nadal w domu jedną butelkę Madery – czeka na specjalną okazję ;) Przywiozłam też likier z marakui, ale długo nie wytrzymał. Drink nikita robiłam kilka razy w domu w wersji z piwem i winem. Następnym razem chętnie spróbuję wersji z jednym rodzajem alkoholu.

    • Ewa pisze:

      Widziałam właśnie u Ciebie :) Popróbuj z jednym alkoholem, z piwem jest bardziej wytrawne, z winem pysznie słodkie. A ja z kolei chętnie wypróbuję z mieszanką alkoholi według Twojego przepisu :)

  7. Piłam porto w Porto, ale pojęcia nie miałam, że na Maderze pije się maderę. Mało wiem o alkoholach jak widać ;) Chociaż jeżeli smakuje podobnie jak porto to chyba nie przypadłoby mi do gustu. Natomiast napój z marakui brzmi ciekawie. Wiesz może czy jest też wersja niegazowana?

  8. Kasia pisze:

    Ojejjj dużo tego ;) na ile dni polecasz Maderę? Podpinam się pod Ewę z zainteresowaniem wypicia Maracui ?

    • Ewa pisze:

      Tydzień to absolutne minimum, ja tak byłam. Optymalnie 10-14 dni :)

      • Kami pisze:

        Miesiąc to chyba za mało :) Przedwczoraj zleciałam do Polski z Madery. Byłam 7 dni. Wyspa 20 na 60 km. Samochodem zjechałam 750 km i dalej mam wrażenie, że mało widziałam – szczególnie na piechotę. Kolejny raz minimum 14 dni :)

  9. Paulina pisze:

    Muszę przyznać, że bardzo z tego wpisu się dowiedziałam… bo wcześniej praktycznie nic o maderze (tj. winie) nie było mi wiadomo ;)
    PS. Ale i tak najbardziej kuszą te drinki – wyglądają obłędnie! :D

  10. Ciekawe. O porto słyszałam i piłam wiele razy ale Madera do tej pory kojarzyła mi się tylko w nazwą wysypy, a tu proszę Madera to również wino ;) Dzięki koniecznie muszę spróbować!

  11. Karolina pisze:

    Kolejny raz kusisz tą Maderą ? Wiesz, że wcześniej nie spotkałam się z powiedzeniem, ze na Maderze pije się Maderę. Jak już kiedyś uda mi się tam dotrzeć to będę wiedziała o co prosić w barach ?

  12. Jagoda pisze:

    Super wpis! Sporo ciekawych informacji dowiedziałam się o Maderze.

  13. Mariusz pisze:

    Żałuję, że przed wyjazdem na Maderę nie trafiłem na tę stronę. Pozdrawiam :)

  14. Magda Maty pisze:

    hej, pamietasz może nazwę baru w Machico? albo lokalizację, choćby mniej więcej?

    • Ewa pisze:

      To było mniej więcej przy Rua da Estacada, pomiędzy kościołem a ulicą Rua Dr Joao Abel de Freitas chyba, idąc od strony kościoła po prawej stronie ulicy. Szyld wisiał z napisem Canoa 36.

  15. Sebastian pisze:

    Pani Ewo. Ponieważ jestem smakoszem piwa, muszę zadać to pytanie. Jakie piwo spróbować na Maderze? Czy wie Pani może coś o ważonym na miejscu piwie regionalnym?

  16. Edyta pisze:

    Polecam likier wiśniowy, Ginjinha (lub Ginja), podczas świąt często sprzedawany w czekoladowym kubeczku w chatce bożonarodzeniowej przy Avenida Arriaga

  17. Mjakgosia pisze:

    Wspaniały artykuł przed powrotem na Maderę. Wcześniej coś zobaczyłam, liznęłam, czegoś posmakowałam, a ile jeszcze więcej możliwości i okazji!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!